Grupa Azoty Unia Tarnów zajęła miejsce ROW-u w PGE Ekstralidze. W Rybniku już teraz mówi się, że to zła zmiana, bo wartość medialna najlepszej ligi świata spadnie. ROW gwarantował pełne trybuny, miał niezły skład (co najmniej na miejsca 5-6) i charyzmatycznego prezesa, który swoimi wyskokami sprawiał, że o klubie pisały nawet media, które na co dzień nie zajmują się sportem. Unia raczej nie gwarantuje tłumów na stadionie (nie wiadomo nawet, czy będzie jeździła u siebie), skład jest słaby, a prezes Łukasz Sady unika medialnego zgiełku.
- Trudno jednak rozpatrywać awans Unii kosztem ROW-u, jako dobrą czy złą zmianę - analizuje nasz ekspert Sławomir Kryjom, były żużlowy menedżer. - Unia sportowo weszła do PGE Ekstraligi i to trzeba uszanować. Za darmo nikt im tego nie dał. Zaliczyli dobry sezon na zapleczu. Należałoby się jednak zastanowić, dlaczego Unia zastąpiła ROW. Dla mnie jest to złożona i kontrowersyjna sprawa. Przecież ROW spadł tylko i wyłącznie, dlatego, że miał w składzie dopingowicza Grigorija Łagutę.
Gdyby jednak ROW nie stracił punktów za doping Grigorija Łaguty, to spadłby Get Well Toruń. W takiej sytuacji także pojawiłyby się głosy o zamianie siekierki na kijek. - Pewnie tak, bo stracilibyśmy klub mocny organizacyjnie - komentuje Kryjom. - A skoro pojawiają się takie dylematy, że wchodzący zespół osłabia ligę, to można by pomyśleć o zamknięciu ligi. Mówiłem o tym dziesięć lat temu, ale wówczas każdy pukał się w czoło. Jakby jednak taka opcja weszła, to nie byłoby marudzenia, że wchodzi Unia, która po awansie wzmocniła się jedynie dwoma niechcianymi Duńczykami mającymi na dokładkę słaby sezon za sobą.
- Tak jak nie zamierzam podważać sportowych werdyktów, tak muszę przyznać, że zamiana ROW-u na Unię faktycznie jest stratą. W Rybniku mieliśmy modę na żużel, ciekawy skład i fajnych juniorów. Tam jest potencjał - kończy Kryjom.
ZOBACZ WIDEO Lekarz sugerował Gollobowi zakończenie kariery. "To był pierwszy dzwonek, powinienem był zareagować"