Przedświąteczne spotkanie zorganizowane przez częstochowski klub odbyło się w czwartek. Pojawili się na nim m.in. nowi zawodnicy Włókniarza - Adrian Miedziński, czy Tobiasz Musielak. Obecny był również Lech Kędziora, okrzyknięty architektem sukcesu Lwów w 2017 roku. Sukcesu, którym było 5. miejsce w PGE Ekstralidze przyjęte z uznaniem. Biało-zielonych typowano bowiem na sromotną porażkę i spadek z elity.
W ten sposób obie strony pokazały, że do rozstania doszło w zgodzie. - Przekazaliśmy trenerowi Kędziorze podziękowania za włożoną pracę i trud w roku 2017 - opowiada w rozmowie z naszym serwisem prezes klubu z Częstochowy, Michał Świącik. Dodał, że Lech Kędziora również uraczył go miłym upominkiem. - Z reguły można mnie zauważyć z butelką coca-coli w ręku. Trener Kędziora to wie, dlatego wręczył mi olbrzymi kosz świąteczny z gadżetami tego producenta. Prezent był tak spory, że ciężko było go podnieść - śmieje się sternik Włókniarza.
Podkreślił, że strony nie kruszyły ze sobą kopii. Prezes częstochowskiego klubu zostawia otwartą furtkę. - Dzień później spotkaliśmy się na kawie. Rozstajemy się w super atmosferze, być może jeszcze kiedyś będzie dane nam współpracować. Nie palimy za sobą mostów - oznajmił.
Przypomnijmy, że Lech Kędziora w 2018 roku podjął się zadania walki o awans do PGE Ekstraligi z drużyną Zdunek Wybrzeża Gdańsk, natomiast do klubu z Częstochowy po ponad 20 latach wrócił Marek Cieślak. Selekcjoner reprezentacji Polski zajmie się nie tylko ligowym zespołem Lwów, ale również będzie pracować z młodzieżą.
ZOBACZ WIDEO Ogólny stan zdrowia Golloba bardzo dobry. "Niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych"