Michał Czajka, WP SportoweFakty: Przede wszystkim, jak się pan czuje?
Mariusz Fierlej, w sezonie 2017 zawodnik KSM Krosno: Minęło cztery miesiące od wypadku. Chodzę już bez kul, ale przede mną jeszcze jednak długa droga do pełnej sprawności. Problemem jest uszkodzony nerw, który powinien się odbudować. Może to jednak potrwać tak do sześciu miesięcy.
Z tego co mówił mi pan tuż po kontuzji, towarzyszył panu ogromny ból. Czy uraz nadal tak mocno daje się we znaki?
Na szczęście noga zrasta się prawidłowo. Ból rzeczywiście na początku był wręcz niesamowity, ale najważniejsze, że już teraz mi nie towarzyszy.
Jak wygląda pana rehabilitacja?
Staram się jak najwięcej ćwiczyć nogę i staw biodrowy. Problem na chwilę obecną polega na tym, że po jednej wizycie w gabinecie rehabilitacyjnym muszę mieć kilka dni przerwy. Na szczęście już za kilka tygodni zacznie się systematyczna praca i wtedy efekty będą widoczne z dnia na dzień - jestem o tym całkowicie przekonany i czekam na to z niecierpliwością.
Czy postępy w leczeniu, w pana ocenie, są widoczne?
Co do postępów leczenia, to chyba muszę być zadowolony, bo początkowe diagnozy czy wszelkie prognozy nie były dla mnie za ciekawe. Jednak w tej chwili już chodzę i mogę myśleć o nowym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"
Można mniej więcej określić, kiedy wróci pan do pełnej sprawności?
Z moich ustaleń i z tego, co obserwuję powinienem do pełnej sprawności wrócić za jakieś trzy miesiące. Tego się trzymam i liczę, że właśnie tak będzie.
Wiele pan przeszedł. Były myśli o zakończeniu kariery?
Zaraz po wypadku miałem rzeczywiście takie myśli - to koniec urwało mi nogę. Koniec ze sportem, do tego dochodził ból i załamanie. Jednak teraz już się o tym nie pamięta, a ja myślę tylko o powrocie na tor.
Czyli o poprzednim sezonie pan zapomina i teraz już tylko przyszłość?
Tak. Z pewnością o sezonie 2017 chcę zapomnieć. Był on najgorszy w mojej karierze jeżeli chodzi o upadki. Praktycznie w co drugich zawodach kasował mnie, a przy okazji mój motocykl, jakiś zawodnik. Cieszyłem się, że sezon dobiega już końca, bo zmęczony byłem już tymi upadkami. No i zakończył się tylko niestety nie tak jakbym sobie tego życzył.
Na koniec naszej rozmowy chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim za okazaną pomoc.
Zapewne marne redatokrzyny z syfów żałują ,że Czytaj całość