Rafał Dobrucki: Fricke dopłacił, żeby u nas jeździć. Czugunow podpisał umowę w 20 minut (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki, trener roku na Gali PGE Ekstraligi 2017
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki, trener roku na Gali PGE Ekstraligi 2017

ROW Rybnik chciał za Maxa Fricke'a 360 tysięcy złotych. Trener Sparty Rafał Dobrucki opowiada, że zawodnik był tak zdeterminowany, iż wyłożył część kwoty, byle tylko jeździć we wrocławskim klubie.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czytam w Przeglądzie Sportowym, że Sparta straciła zaufanie zawodników, że ci nie chcą u was jeździć. Jako przykłady autor podaje takie nazwiska jak Szymon Woźniak i Oskar Bober.

Rafał Dobrucki, trener Betardu Sparty Wrocław: Mamy kiepską opinię? To bardzo ciekawe, co piszą. Max Fricke dostał od nas propozycję i po jednym spotkaniu zdecydował się na starty we Wrocławiu. Gleb Czugunow wieloletnią umowę podpisał w 20 minut. Trzeba jeszcze wspomnieć o Damianie Dróżdżu, któremu kończył się kontrakt u nas i mimo wielu kuszących propozycji z klubów PGE Ekstraligi i Nice 1. Ligi postanowił zostać we Wrocławiu. O jakiej i czyjej opinii zatem mówimy?

Pan o Fricke'u, Czugunowie i Dróżdżu, a pytanie było o Bobera i Woźniaka?

Powiedziałem o Fricke'u, bo na jego przykładzie najlepiej widać, że Sparta tracąca zaufanie zawodników jest teorią ukutą na potrzeby konkretnej publikacji. Zdradzę wam, że Max był na tyle zdeterminowany, iż zdecydował się partycypować w kosztach transferu do Sparty. Dorzucił się, żeby u nas jeździć, choć miał w zanadrzu inne propozycje, które pod względem finansowym mogły wydawać się dla niego korzystniejsze. Jak się okazuje, nawet spore pieniądze nie muszą być ostatecznym argumentem dla młodego i ambitnego zawodnika. Ktoś powie, że mógł być zmęczony sytuacją w Rybniku, że miał ambicje ekstraligowe. To, że ma ambicje ścigania się z najlepszymi, dobrze o nim świadczy. A dlaczego Sparta? Sam Max podczas prezentacji zespołu opowiadał, że to był bardzo świadomy wybór. Znał opinie innych o tym, jakie panują relacje w naszym klubie. Przyglądał się, jak rozwinęli się w Sparcie inni młodzi zawodnicy i to były dla niego najważniejsze argumenty. Na każdym kroku pokazuje, jak bardzo mu zależy. Przylatuje do nas z Australii na prezentację i treningi, a taka podróż to jest jednak duże poświęcenie. Max będzie też z nami na obozie zimowym w Polsce.

Uparcie jednak będę wracał do dwóch nazwisk, które już dwukrotnie wymieniłem.

Szymon spędził we Wrocławiu dwa sezony, z pewnością wiele się nauczył i zrobił niesamowite postępy. W minionym sezonie wykręcił średnią biegopunktową 1,559 i średnią meczową 5,87. To w mojej ocenie solidny zawodnik drugiej linii. Zdobył w Gorzowie tytuł mistrza Polski, miał sezon życia. Może uznał, że czas na odcięcie kuponu, wykorzystanie tego momentu w karierze. Czas pokaże.

A Bober?

W ostatnim czasie napisaliście na temat Oskara prawie wszystko, więc zastanawiam się, co mógłbym jeszcze dodać. Bober zderzył się w minionym roku z PGE Ekstraligą, gdzie nie ma czasu i miejsca na pomyłki. Nie można też lekceważyć niczego i nikogo. W naszym zespole nie mógł liczyć na żadną taryfę ulgową i na pewne miejsce w składzie, bo przecież walczył o to miejsce z bardzo dobrymi juniorami.

Dla niego to była szkoła i mam nadzieję, że wyciągnie wnioski z lekcji, jaką dostał. Oskar, mimo słabego sezonu, ma duże możliwości i jeśli w końcu przeszacuje pewne priorytety, ma szansę zostać klasowym zawodnikiem. Jeśli nie, zostanie lokalnym lubelskim matadorem.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź prezentuje się coraz lepiej! Zobacz na jakim etapie jest budowa
[color=#000000]

[/color]

Wiem, że walczyliście o Oskara.

Tak, to prawda. Oskara ciągnęło jednak do Lublina, gdzie po wielu latach posuchy powiało optymizmem. Po kolejnych rozmowach z działaczami Motoru wracał uparcie do tego tematu. Mówił, że chce jeździć w domu, że tam czuje się najlepiej, że męczą go dojazdy do Wrocławia. Kluby doszły do porozumienia. W myśl już wyświechtanego sloganu, że z niewolnika nie ma pracownika. Bober w sezonie 2018 będzie reprezentował klub z Lublina.

Ten slogan pasuje także do Fricke'a, który nie chciał być niewolnikiem w ROW-ie.

Czasami tak się po prostu układa, że zawodnik chce zmienić klimat. Czuje, że w obecnym miejscu nic więcej nie osiągnie albo że poznał już wszystko, co mógł i wówczas nic i nikt nie może mu przeszkodzić w zmianie otoczenia. To trzymanie na siłę nie ma zresztą sensu, bo potem może rodzić wyłącznie konflikty. Bober ma, czego chciał, tak samo jest z Woźniakiem, Dróżdżem i Frickem. Puenta jest taka - bądźmy konsekwentni w ocenie sytuacji, uszanujmy decyzje zawodników i nie ferujmy wyroków. Zwłaszcza kiedy nie mamy pewności, czy aby nie mijamy się z prawdą.

Trochę jednak sportowo straciliście.

Widzę to w zupełnie inny sposób. Został Dróżdż, z którym wiążemy duże nadzieje na przyszłość, a sezon 2018 to ogromna inwestycja w tego zawodnika. Do tego wspomniany Fricke. W odwodzie pozostaje Czugunow, utalentowany junior z Rosji. Mamy młody zespół złożony z ludzi, którzy się dobrze rozumieją i będą pchali wózek w tę samą stronę.

Władysław Komarnicki pyta, po co Sparta wzięła Czugunowa. Sugeruje, że zawodnicy pozabijają się na treningach, bo jak jest o jednego za dużo.

Doceniam troskę. Zapewniam jednak, że to był dobrze przemyślany transfer. Mamy swój pomysł na Czugunowa, ale jeszcze nie czas na to, by o tym mówić. Zresztą dużo o tych planach rozmawialiśmy z samym zawodnikiem. Przypomnę tylko, że do Sparty przychodziło wcześniej już kilku takich młodych żużlowców, w których klub widział potencjał i praktycznie każdy z nich zrobił ogromny sportowy postęp. A już tak na marginesie, to od przybytku głowa nie boli. Czugunow jest młody, ambitny i widać, że zależy mu na rozwoju. Nikt w Sparcie nie będzie mu przeszkadzać. Ma z nami wieloletni kontrakt i to z pewnością zaowocuje.

Źródło artykułu: