Maria Przybyłek swoją przygodę z żużlem amatorskim rozpoczęła w 2014 roku od treningów organizowanych przez AKS Leszczyńskie Byki. W swojej karierze reprezentowała również AKS Speedway Śrem, Agroltech i Śląsk Świętochłowice. Obecnie bierze udział w zawodach jako zawodniczka Marysia Speedway Team. Ponadto otrzymała nagrodę Sportowca Roku Powiatu Kościańskiego. Od sezonu 2018 wystartuje w cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup.
Zawodniczka już od najmłodszych lat marzyła o zostaniu żużlowcem. - Od zawsze chciałam jeździć na żużlu. Od małego chodziłam na mecze i zazdrościłam zawodnikom. Wiadomo, kiedyś kobiet nie chcieli na żużlu i od kiedy to się zmieniło, postanowiłam do nich dołączyć. Dziękuję Dominikowi Ginderze, który mnie przyjął. Żużel zawsze był moim numerem jeden i innej opcji nie było - opowiada.
Choć Maria Przybyłek wybrała sobie ekstremalne i niebezpieczne hobby, mogła liczyć na wsparcie najważniejszej osoby w swoim życiu, swojego męża, Marka, który włączył się w poszukiwania motocykla i całego osprzętu. - Najbliższa mi osoba powiedziała tylko, że to jest urazowy sport i czy zdaję sobie z tego sprawę, że jak się przewrócę, to będzie bolało. A potem sam zaczął mi szukać motocykla. Nie musiałam się ukrywać gdzieś po kątach z motocyklem, ani ze swoim hobby, tak jak jest to w przypadku niektórych kolegów.
Początki, jak w przypadku sporej części amatorów, nie były proste. Problemem był utrudniony dostęp do niezbędnych rzeczy. - Ze sprzętem było ciężko, bo zaczynałam w środku sezonu. Motocykl kupiłam od Bartosza Smektały i jakoś poszło. Powolutku zaczynałam kompletować wszystkie potrzebne rzeczy. Z ochraniaczami, kevlarem i butami były problemy, bo jestem niskiego wzrostu i mało jest takich rzeczy na rynku wtórnym - wspomina Przybyłek.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Kiedy wreszcie udało się skompletować cały sprzęt, przyszedł czas na wyjazd na tor. To niezwykle ważne dla zawodniczki wydarzenie miało miejsce na torze Stadionu im. Alfreda Smoczyka. - Pierwszy raz jeździłam na treningu w Lesznie. Stres, radość, niedowierzanie, że to się w końcu udało. Poznałam wtedy Bernarda Jądera i Ryszarda Buśkiewicza, których kiedyś oglądałam z trybun. Pomagali mi stawiać pierwsze kroki, byli wyrozumiali i cierpliwi.
W Polsce, zupełnie inaczej niż na zachodzie, żużel uprawia garstka kobiet. Przez kilka sezonów oprócz Marii Przybyłek amatorsko jeździła także Weronika Burlaga, obecnie zawodniczka Car Gwarant Startu Gniezno. Kilka treningów odbyła ponadto torunianka, Anita Seidel. Do grona Polek ścigających się na żużlu zalicza się także Monika Nietyksza, która wraz z Weroniką Burlagą, zdała egzamin na licencję "Ż" w Częstochowie. Taka sytuacja nie zraża w żaden sposób zawodniczki ze Śmigla.
- Jestem rodzynką i prawie zawsze tak było. Inne dziewczyny były tylko przelotem w żużlu amatorskim, a ja jestem od początku. Musiałam pokazać na zawodach, że dziewczyny też potrafią jeździć, nie boją się i nie zrobią nikomu krzywdy. Przecierałam szlaki, niejednokrotnie jeżdżąc jako pierwsza kobieta na danym torze. Czy mi przeszkadza to, że jestem sama? Teraz już wszyscy się przyzwyczaili, znają mnie. Wiadomo, dla wielu przegrać z kobietą to ujma na honorze. Na pomoc zawsze mogę jednak liczyć. Jesteśmy z kolegami w stałym kontakcie i zawsze sobie pomagamy.
Sport, nie tylko żużlowy, zajmuje ważne miejsce w życiu Marii Przybyłek. Poza torem zajmuje się prowadzeniem sklepu, a także bierze udział w zawodach nordic walking. Wraz ze swoim mężem pomaga również Naturalnej Medycynie PSŻ Poznań jako osoba funkcyjna. - Kiedy nie jeżdżę, to pracuję, albo pomagam w PSŻ Poznań. Ponadto startuję w zawodach nordic walking. Wiele się u mnie dzieje, sezon trwa na okrągło. W zeszłym roku sporo jeździliśmy na lodzie, potem były przygotowania do sezonu na sali, a potem oba sezony ruszyły pełną parą. Nieraz klienci sklepu, który prowadzę, musieli być dla mnie wyrozumiali, bo zawody często są w soboty, kiedy powinnam pracować. Na szczęście przygotowania fizyczne do sezonu w obu dyscyplinach da się pogodzić. Wciągnęły mnie kijki na całego i teraz równocześnie uprawiam żużel i nordic walking. Zdarzyło się kiedyś, że z zawodów kijkowych jechałam na żużlowe.
Zawodniczka ze Śmigla bierze udział nie tylko w treningach organizowanych na torach w Lesznie czy Ostrowie Wielkopolskim. Startuje również w zawodach amatorskich, gdzie rywalizuje z mężczyznami jak równy z równym. - Każde zawody pamiętam, na każdych było fajnie i wszędzie mnie miło przyjmowano. W Pile kierownik parku maszyn przygotował dla mnie specjalne pomieszczenie do przebierania się, miałam też swojego podprowadzającego. Na innych dostałam dyplom za odwagę. W Śremie przeszliśmy do historii, kiedy jechaliśmy we dwójkę obok siebie. Wszędzie było wesoło i wszędzie poznawałam ciekawe osoby. Pamiętne są zawody w Grudziądzu, gdzie zaliczyłam swoje pierwsze uderzenie w bandę. Najbardziej jednak w pamięć zapadł mi start w Ostrowie z 2014 roku, który był moim debiutem w rywalizacji - zakończyła Marysia, która przygotowuje się już do startów w cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup.
nie mylić z rozgrywkami, które też są różne