Koniec burzliwej współpracy Stali Rzeszów z Patrykiem Wojdyło. W trakcie sezonu zawodnik był dwukrotnie karany przez klub. W sumie miał zapłacić 25 tysięcy złotych za to, że nie nosił czapeczki z logo sponsora, że nie miał jednego z logotypów na kevlarze oraz za to, że w ostatniej chwili odwołał udział w akcji promocyjnej.
Po zmianie władz, prezesa Andrzeja Łabudzkiego zastąpił Ireneusz Nawrocki, klub jednak anulował kary nałożone na 19-latka. Nowy trener Mirosław Kowalik, zastąpił on Janusza Stachyrę, spotkał się nawet z Wojdyłą i obiecał mu nowe otwarcie. Żużlowiec miał zadeklarować chęć dalszej współpracy.
Oczywiście w Stali wiele sobie po Wojdyle obiecywano. Liczono na to, że pod skrzydłami Kowalika zrobi on znaczące postępy. Problem w tym, że zanim zdążono formalnie przeprowadzić wypożyczenie zawodnika z ZKS Stali (podmiot zajmujący się szkoleniem) do spółki Stal, Wojdyło się rozmyślił.
W rzeszowskim klubie twierdzą, że winny jest jeden z byłych sponsorów klubu. Miał on namieszać Wojdyle w głowie. Obiecał mu złote góry i żużlowiec miał stwierdzić, że w tej sytuacji woli Betard Spartę Wrocław. ZKS Stal mogłaby oczywiście postawić się i zablokować transfer do Sparty, ale nie chce tego robić. Wojdyło, uparł się, że będzie jeździł w Sparcie albo nigdzie. Spółka Stal ma o tyle problem, że została z jednym wychowankiem w kadrze juniorskiej. Chodzi o Mateusza Rząsę. W połowie roku dojdzie Michał Curzytek.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja