Od 2001 roku żużlowe reprezentacje rywalizowały w Drużynowym Pucharze Świata, w pięcio, a ostatnio w czteroosobowych składach. W tym roku nie będzie jednak DPŚ, tylko mistrzostwa świata par. Decyzja ma być formalnie ogłoszona w połowie lutego na posiedzeniu FIM w Genewie. - Pary to równanie do słabych - twierdzi nasz ekspert Wojciech Dankiewicz, żużlowy menedżer. - Robiąc drużynówkę, wymuszaliśmy na krajach konieczność znalezienia czterech w miarę niezłych zawodników. Teraz wystarczy dwóch. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę w ogóle nie będzie żużla.
- Jeśli nie było kasy lub zbyt wielu chętnych, można było zrobić DPŚ w jakiejś okrojonej formule - zauważa Dankiewicz. - Pary nie oddadzą faktycznej siły żużla. Polacy dominują, ale wystarczy, że wybrany duet nie będzie miał swojego dnia i inna nacja mająca dwóch w miarę niezłych zawodników zdobędzie złoto. Może się okazać, że nie posiadający własnej ligi Australijczycy zostaną mistrzami świata.
- Słabe w tym wszystkim jest też to, że mamy koniec stycznia, a wciąż nie ma pełnego kalendarza FIM - stwierdza nasz ekspert. - Ludzie ze światowej federacji trzymają innych w szachu. Jak w takiej sytuacji podpisywać umowy ze sponsorami? Działacze FIM nie dorośli do swoich funkcji, nie nadają się do ich sprawowania. Jak traktują narodowe federacje? To kompletny brak profesjonalizmu i powagi. A już jak ogłoszą zamianę DPŚ na pary, to będzie naprawdę fatalna informacja. Już jest słabo, a idąc tym gorszym na rękę, nie podniesiemy, lecz obniżymy poziom dyscypliny - kończy Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Niemcy Czechy Węgry Słowacja Słowenia Austria Ukraina Rosja Łotwa Estonia Finlandia Szwecja Norwegia Włochy Franc Czytaj całość