Każdej zimy zawodnicy starają się gubić zbędne kilogramy, bo dzięki temu motocykl dźwiga mniejszy ciężar. W ostatnich latach trend ten wyraźnie się nasilił. Żużlowcom pomaga to, że zaczęli częściej korzystać z rad dietetyków i specjalistów od zdrowego żywienia.
Eksperci podkreślają jednak, że nie można w tej sprawie przesadzać. - Wychodzi się z założenia, że im lżejszy zawodnik, tym lepiej poradzi sobie na motocyklu. Sprawa ta nie jest jednak taka prosta - mówi żużlowy menedżer, Krystian Plech. - Owszem, szczupły zawodnik może wyciągnąć z silnika nieco więcej, ale co z tego, jeśli nie poradzi sobie na torze. Zwłaszcza na przyczepnych nawierzchniach potrzebna jest duża siła, by odpowiednio panować nad motocyklem - dodaje.
Zdaniem naszego rozmówcy, kluczem do sukcesu nie jest wcale niemal zerowa tkanka tłuszczowa. Żużlowiec powinien być w miarę szczupły, ale musi mieć też mięśnie. - Nie ma sensu sugerować się tylko wagą. Dobrze, gdy u żużlowca niektóre partie ciała są dobrze rozbudowane, a jak wiadomo mięśnie też swoje ważą. Należy to brać pod uwagę. Balans między niską wagą a tkanką mięśniową musi być zachowany - zauważa Plech.
Wzorową sylwetkę ma wicemistrz świata, Patryk Dudek. Pomaga mu zresztą jego fizjonomia. Nie jest za wysoki i nie ma poza tym żadnych problemów ze spalaniem tłuszczu. - Patryk odkąd pamiętam, nigdy nie miał problemów z wagą. Jest lekki, ale dba też o mięśnie. Trudniej ma na pewno Kacper Gomólski, który jest wyjątkowo wysokim żużlowcem. W przeszłości miał problemy z tym, by zejść ze swojej wagi. Teraz radzi sobie z tym lepiej - dodaje Plech. Nie zmienia to faktu, że niżsi żużlowcy już na starcie mają nad tymi wysokimi wagową przewagę.
ZOBACZ WIDEO Z 1:5 na 4:2. W finałowym biegu na Motoarenie działo się!