Patryk Wojdyło w sezonie 2017 startował w spółce Stal Rzeszów (został tam wypożyczony przez macierzysty klub – ZKS Stal). Nie był to jednak udany rok dla zawodnika. Narzekał on na współpracę z trenerem Januszem Stachyrą. Z drugiej strony działacze ukarali go 25 tysiącami złotych grzywny za to, że nie nosił czapeczki z logo sponsora, że nie miał jednego z logotypów na kevlarze oraz za to, że w ostatniej chwili odwołał udział w akcji promocyjnej.
Po zmianie władz w spółce Stal, prezesa Andrzeja Łabudzkiego zastąpił Ireneusza Nawrockiego, klub ogłosił jednak anulowanie kar nałożonych na 19-latka. Nowy trener Mirosław Kowalik, zastąpił on Stachyrę, spotkał się nawet z Wojdyłą i obiecał mu nowe otwarcie. Żużlowiec miał zadeklarować chęć dalszej współpracy. Po chwili jednak się rozmyślił. Stal dowodzi, że to były sponsor rzeszowskiego klubu namieszał zawodnikowi w głowie.
Oczywiście spółka Stal już nie zamierza walczyć o Wojdyłę. Ciekawe jednak, jak klub zachowa się, gdy idzie o temat finansowej kary. Działacze ogłosili anulowanie 25 tysięcy złotych kary, ale nie ma żadnego formalnego potwierdzenia tej decyzji na piśmie. To oznacza, że sprawa grzywny wciąż wisi nad głową Wojdyły. Stanowi też problem dla Betardu Sparty Wrocław, bo klub nie będzie mógł formalnie potwierdzić żużlowca, dopóki nie rozwiąże on trudnego tematu.
Jeśli Stal się uprze, to Wojdyło będzie musiał zapłacić 25 tysięcy. Pytanie, czy zrobi to on sam, czy też pieniądze wyłoży Sparta. A jeśli tak, to w jakiej formie? Jeśli będzie to pożyczka, to może się okazać, że juniora czeka w tym roku wielkie wyzwanie. Będzie on musiał zarobić nie tylko na bieżące utrzymanie, ale i na zwrot długu.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"