Rola lidera mu niestraszna. Jacob Thorssell pewny swego przed nowym wyzwaniem

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Jacob Thorssell
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Jacob Thorssell

Liderem Wolverhampton Wolves ma być w nadchodzących miesiącach Jacob Thorssell. Szwed długo musiał czekać na decyzję promotorów, co do obsady numeru jeden zespołu Wilków. Ostatecznie, kosztem Fredrika Lindgrena, postawiono na niego.

Jacob Thorssell został wybrany przez promotorów Wolverhampton Wolves jako jedyny zawodnik na nowy sezon Premiership ze średnią meczową przekraczającą 8,00. Z uwagi na tak restrykcyjny i kontrowersyjny przepis ze składu Wilków wypadł wieloletni lider Fredrik Lindgren. Działacze długo się wahali, jednak ostatecznie zdecydowali się na podpisanie kontraktu z Thorssellem.

- Oczekiwanie na wiadomość, czy utrzymam miejsce w składzie Wolverhampton, było bardzo stresujące. Klub miał do podjęcia bardzo ciężką decyzję. Nie jestem głupi, wiedziałem, że najpierw chcieli zatrzymać "Freddiego". To oczywiste, że chcieli mieć go dalej u siebie. Według mnie dało się jednak wyczuć, że on chce włożyć więcej wysiłku w starty w Grand Prix i dlatego zdecydował się odejść - przyznaje Szwed.

24-latkowi przed nowym wyzwaniem nie brakuje pewności siebie. Pragnie dokonać kolejnego kroku naprzód w swojej karierze na Wyspach Brytyjskich i wywrzeć jak najlepsze wrażenie. - Kiedy przechodziłem z rezerwy na numer dwa, mówiono: "pewnie temu nie podoła". Wtedy przeszedłem z drugiej linii na pozycję lidera pary i mówili: "to dla niego zbyt wielki przeskok". Ja jednak sobie całkiem dobrze poradziłem i jestem teraz numerem jeden. Nie przejmuję się. Będzie naprawdę dobrze - mówi Thorssell.

Lindgren był liderem Wolves przez wiele sezonów, dlatego zadanie przed jego młodszym rodakiem wydaje się niełatwe. - Jestem pewny, że się uda zrobić, może nie taką samą, ale podobną robotę co Freddie, jak już będę miał za sobą kilką meczów. Potem wszystko może się zdarzyć. Może on wróci do drużyny w połowie sezonu? Nigdy nie wiadomo, co przyniesie regulamin - zastanawia się szwedzki jeździec.

W poprzednim sezonie ekipę z Wolverhampton kontuzje dopadły w najmniej spodziewanym momencie. W półfinale przeciwko Belle Vue Aces Thorssell i Lindgren doznali ciężkich urazów kręgosłupa. Osłabione Wilki i tak świetnie się zaprezentowały w finale, w którym ich rywalem było Swindon Robins. Ostatecznie jednak minimalnie przegrały walkę o tytuł. - To było bardzo frustrujące, kiedy musiałem leżeć w szpitalu i właśnie tak oglądać wielki finał - wspomina, po czym dodaje: - Byłem bardzo szczęśliwy po pierwszym meczu. Nie mogłem uwierzyć, że Wolves wygrali w Swindon. W rewanżu prowadzenie zostało im wytrącone z rąk i przykro było patrzeć na to, jak przegrywają. Frustrujące było oglądanie takiej porażki, ale Swindon też zasługiwało na sukces. Drugie miejsce nie jest takie złe - komentuje.

Żużlowiec z Åtvidaberg wraca do sił i liczy na dobry wynik całej drużyny w nadchodzącej kampanii, a także więcej szczęścia. - W tym roku naszym pierwszym celem jest wejście do play-off. Potem wszystko może się zdarzyć. Aby wygrać ligę, trzeba mieć też trochę szczęścia. My go poprzednio nie mieliśmy - uważa Jacob Thorssell.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Komentarze (0)