Igor Kopeć-Sobczyński: Trener Kościecha wiele mnie nauczył. Obiady z gwiazdami też sporo mi dały (wywiad)

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Igor Kopeć-Sobczyński i Daniel Kaczmarek (od lewej).
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Igor Kopeć-Sobczyński i Daniel Kaczmarek (od lewej).

Przed Igorem Kopeciem-Sobczyńskim trudny rok. Debiut w kadrze ma za sobą, ale do zaliczenia ma jeszcze egzamin maturalny. Liczy też na poprawę sportowych wyników. Trochę żałuje, że w Get Well nie ma już trenera Roberta Kościechy.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Za nami zgrupowanie reprezentacji Polski. Pierwsze w pana karierze.

Igor Kopeć-Sobczyński, junior Get Well Toruń: Dlatego było dla mnie wielkim przeżyciem. Kiedyś zawodników, których spotkałem na obozie w Zakopanem, mogłem pooglądać wyłącznie w telewizji. Teraz z tymi samymi gwiazdami spotykałem się na stoku i na stołówce, jadłem z nimi obiady. Przy okazji gadałem jak równy z równym. To niezapomniane doświadczenie.

A co takiego jest we wspólnym zjedzeniu obiadu? Czy z tego doświadczenia można wyciągnąć jakieś wnioski, można stać się lepszym zawodnikiem?

Można, choćby dlatego, że każdy początkujący zawodnik marzy o tym, żeby usiąść twarzą w twarz z największymi gwiazdami. Sama możliwość rozmowy wiele daje. Starsi koledzy podpowiadają, są życzliwi, wiele można na tym skorzystać. Raz jeszcze powiem, że dla mnie to zaproszenie na obóz było wielką nagrodą na początku kariery.

Pierwsza myśl po otrzymaniu powołania?

Wow, to było tak dawno. Nie pamiętam. Na pewno byłem zdziwiony, że pojadę.

Zadawał pan sobie pytanie, czy ja na pewno zasłużyłem?

Nie mnie to oceniać. Skoro jednak trener kadry juniorów Rafał Dobrucki dał mi szanse, to znaczy, że chyba jednak tak. Za darmo tego nie dostałem. Powołanie nie zmienia faktu, że ciężko pracuję, by jak najlepiej przygotować się do sezonu. Powołanie jest wyróżnieniem, ale pracę trzeba wykonać.

Sezon 2017 był połowicznie udany.

Początek w drużynie Get Well miałem udany. W sparingach komplety, zostałem też rekordzistą toruńskiego toru. Długo wszystko szło po mojej myśli. Potem jednak coś zgasło. Na końcu jakoś tam wyszedłem na prostą, ale zgadzam się, że to był taki rok pół na pół. Jestem jednak na początku drogi, więc przytrafiło mi się sporo błędów. Zwłaszcza w ustawieniach sprzętu. Pogoda się zmieniała, a nie zawsze z teamem reagowaliśmy właściwie. Wnioski zostały jednak wyciągnięte i postaramy się nie popełnić drugi raz tych samych błędów.

Nie ma już w Get Well trenera Robeta Kościechy, o którym mówi się, że stworzył Kopecia-Siobczyńskiego.

Był dla mnie świetnym trenerem. Miał super podejście i dużo mnie nauczył. Mój progres, kiedy z nim pracowałem, był widoczny. Doszło jednak do zmiany, i cóż mogę powiedzieć poza tym, że skupiam się na sobie. Robię swoje.

Nowy trener Karol Ząbik panu pasuje?

Jedni lubią zmiany, inni nie. Teraz mogę powiedzieć, że jest jakiś nowy pomysł, że treningi wyglądają inaczej. A to czy będę zadowolony ze zmiany, to może powiem po sezonie. Tor wszystko zweryfikuje, pokaże, czy jestem dobrze przygotowany.

Jak się pan czuje w roli członka toruńskiej mafii? Mam na myśli sesję Get Well, w której wystylizowano was, zawodników, na żołnierzy mafii.

Fajny pomysł. Coś nowego, coś, co nas wyróżnia.

A pompowanie w mediach oczekiwań związanych ze startem w Get Well też się panu podoba?

Szczerze, to staram się odcinać od tego, co jest w mediach, od tych prób wywierania na nas presji. O zeszłym sezonie zapomniałem, a teraz mamy nowy rok, nowe otwarcie i liczę, że jeśli się skupię na sobie, to będzie dobrze.

Kopeć-Sobczyński może być nowym Przedpełskim?

Trzy lata temu, kiedy Paweł był juniorem, a w kadrze był jeszcze Oskar Fajfer, nie miałem zbyt wielu możliwości startów. Zaliczałem może z dziesięć biegów i nawet nie było jak wniosków wyciągnąć. Przez ostatnie dwa sezony miałem jednak więcej startów i zrobiłem postęp. Myślę, że jak tak dalej pójdzie, to może się udać. Stać mnie na to, żeby być dobrym zawodnikiem.

Na razie może się pan pocieszać tym, że jest najlepszym snowboardzistą wśród żużlowców. W końcu ma pan tytuł instruktora.

To prawda, że mam. Nie wiem jednak, czy jestem najlepszy. Koledzy z kadry naprawdę nieźle śmigają na desce.

ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"

Źródło artykułu: