- Jak przeczytałem, że Tai Woffinden chce za 5 lat zakończyć karierę, to pomyślałem, że to prima aprilis - mówi nam Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+. - Kiedy jednak popatrzyłem na kalendarz i zobaczyłem, że mamy 1 marca, to się zmartwiłem. Zakładam jednak, że Tai jest barwny jak jego ciało. Teraz miał impuls i coś powiedział, ale mam nadzieję, że w ciągu tych pięciu lat sto razy zmieni zdanie. Rozumiem, że chce się zająć dzieckiem, ale przecież są wyspecjalizowane jednostki, jak przedszkole i szkoła. Zresztą taki Jason Crump brał całą rodzinę na żużlowe zawody.
Dankiewicz zasadniczo uważa, że deklaracja Taia Woffindena w ogóle nie była mu do szczęścia potrzebna. - Teraz będzie taki wyścig z czasem, żeby w te pięć lat osiągnąć maksimum - mówi ekspert. - To niepotrzebne nakładanie na siebie presji. Im bliżej będzie Tai wyznaczonej przez siebie daty, tym częściej będą go odwiedzać diabeł i anioł. I będą mu szeptać do ucha: kończ, nie kończ. Byłoby zabawnie, gdyby Woffinden zdobył w tym okresie trzy lub cztery tytułu. Miałby wówczas pokusę, żeby dalej startować, by wyrównać rekord Tony’ego Rickardssona, bądź też wyprzedzić mającego sześć tytułów Szweda. Tai ma dwa.
Dankiewicz mówi też, że gdyby jednak Woffinden się uparł i chciał dotrzymać słowa, to byłaby to wielka strata dla żużla. - To jest wspaniały człowiek - uważa Dankiewicz. - Zarówno na torze, jak i poza nim. Robi fajne akcje charytatywne, rozdaje medale, wspiera chorych na nowotwory. Taki ktoś jest w żużlu potrzebny, ale jako zawodnik, bo po zakończeniu kariery jego działania już nie będą miały tej siły rażenia. A co do stwierdzenia, że nie chce skończyć, jak Hancock, to myślę, że każdy chciałby mieć tyle medali i witalności po czterdziestce. Tai za 5 lat będzie miał 32 lata na karku, a to najlepszy wiek dla żużlowca. Tak sobie myślę, taką mam nadzieję, że za te pięć lat ludzie będą narzekać: miał skończyć, a nie skończył - kończy Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Pawlicki & Vegenerat szykują się na SGPnarodowy (WIDEO)