Bartłomiej Skrzyński. Okiem W-skersa: Jedna dzika karta dla mistrza Polski (felieton)

Materiały prasowe / Bartomiej Skrzyński / Bartłomiej Skrzyński z Andrzejem Rusko i Szymonem Woźniakiem
Materiały prasowe / Bartomiej Skrzyński / Bartłomiej Skrzyński z Andrzejem Rusko i Szymonem Woźniakiem

Tęsknota kibiców, dziennikarzy i samych żużlowców za sezonem sięga zenitu. Zimowa aura, zbyt długa przerwa - tworzą napięcia i mnożą tematy "o niczym".

W tym artykule dowiesz się o:

Okiem W-skersa to felieton Bartłomieja "Skrzyni" Skrzyńskiego, dziennikarza, rzecznika miasta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych.

***

Pozwolę sobie zatem wrócić do dyskusji na temat przyznawania dzikiej karty na zawody Speedway Grand Prix, rozgrywane w Polsce. Jestem przekonany, że na - osiągającą miarę kultowej - rundę na PGE Narodowym ten przywilej startu powinien otrzymać indywidualny mistrz Polski.

Jest kilka takich żużlowych stadionów, które dają splendor. Jeśli dobrze zostanie ułożony tzw. "sztuczny tor" i walka przednia, i licznie zgromadzeni kibice na trybunach. Sztokholm, Kopenhaga, Melbourne, których brakuje w tegorocznym kalendarzu. To jednak tam, ale też w Warszawie, czy na milenijnym w Cardiff można było spotkać kibiców z każdego zakątku świata. Często debiutujących na zawodach żużlowych, dla których ważnym było "must have" na stadionie, selfie, ale i odwiedziny pobliskiego zamku w stolicy Walii. Świat ewoluuje, a sportowa turystyka napędza koniunkturę.

Dodajmy prestiżu IMP

Piotrek Szymański z ekipą Głównej Komisji Sportu Żużlowego, PZMot, PGE Ekstraliga dokonują kolejnych zmian, żeby było lepiej, atrakcyjniej dla kibiców. Finały indywidualnych mistrzostw Polski przynoszą zaskakujące rozstrzygnięcia. Szczere łzy Szymona Woźniaka, triumfatora gorzowskich zawodów, przejdą pewnie do annałów historii. Szczęście, tańce radości i gratulacje od wszystkich startujących dla Adama Skórnickiego, który zwyciężał dekadę temu w replice historycznej "skóry" nomen omen Romana Jankowskiego - też miały swoją wymowę.

Pewnie dla onegdaj seryjnie zdobywającego złote medale w IMP Tomasza Golloba dodatkowy prestiż nie byłby potrzebny. Ale taki "Dzikus" dla pozostałych wygrywających - niewątpliwie tak.

Nie odbieram ambicji i sportowych umiejętności niespodziewanie, a nie przypadkowo (semantyka jest ważna) wygrywającym, ale w Warsaw FIM SGP nie chodziłoby o ich zwycięstwo. O rywalizację, chęci, przygotowania i prestiż. A gdyby? #whynot. Gdy Scott Nicholls przestał już ścigać się o mistrzostwo świata, ale wygrał indywidualne rozgrywki na "krajowym podwórku", otrzymawszy dziką kartę na walijską rundę - zawsze gromadził stałą rzeszę kibiców.

Oczywiście, że mistrz Polski ad. 2017 może nie mieć równie wystrzałowej formy, jak w dniu turnieju IMP, ale podniesie to jego prestiż. Cała otoczka przygotowań doda z kolei splendoru wydarzeniu. Najlepsi zawodnicy świata i mistrz Polski. Bez "łapanki". Moim skromnym zdaniem te dwa turnieje Warszawa i Toruń, powinny otwierać nowe możliwości: indywidualny mistrz Polski seniorów i - zwłaszcza gdy nim w minionym sezonie został Polak - indywidualny mistrz świata juniorów. Pewnie Maksym Drabik poradzi sobie i w Warszawie, ale gdyby tak wystartował podczas kulminacji rozgrywek o mistrzostwo świata… (nie wierzę w australijską rundę).

(nie)rozmowy

We Wrocławiu, od lat Stowarzyszenie Diversja w Miejskiej Bibliotece organizuje "Żywą Bibliotekę". Ot, w czerwcu możesz na pół godziny "wypożyczyć" i - uprzedzając uprzedzenia - pogada. Tytuły? "Żyd", "Ateista", "Katolik", "Osoba ciemnoskóra", "W-skers", "Osoba niewidoma". Hasło wiodące: dialog grozi zrozumieniem. Pewnie tego trochę brakuje na linii dziennikarz - zawodnik, ale "kto jest bez winy…".

Przypominam sobie czas kiedy Tomasz Gollob nie zawsze chciał rozmawiać, byłem uprzejmy zadawać też trudne pytania, odpowiadał zawsze. Bo darzymy i darzyliśmy się szacunkiem, potem bez problemu zgodził się na wywiad dla mojego autorskiego programu "W-skersi" w TVP 1. Mam też w głowie dwie historie związane z Andrzejem Rusko i Jarkiem Hampelem. Pracowałem wówczas w Dziale Sportu "Słowa Polskiego", kierownik Zygmunt Garbacz uczył wiele. Na różne sposoby. Owego dziennika już nie ma na mapie gazet Wrocławia, ale czasem opowiadam o tym moim studentom.

Andrzej Rusko, szef WTS - który zbudował markę trochę krygował się na przełomie wieków przed odpowiedziami na niewygodne pytania młokosa żurnalisty. Nie odbierał po prostu. Kierownik z kolei stwierdził, że materiał nie pójdzie bez wypowiedzi każdej ze stron. Najpierw do tzw. deadline’u płynęły godziny, potem minuty. Do swojego - jak się wtedy mówiło - kajetu zdobyłem i drugą, i trzecią "komórkę", włącznie z domowym - na końcu z wypowiedzią do artykułu. Jarek Hampel natomiast, jako beztroski nastolatek wyszedł do kumpla w Pile. Najpierw telefon do niego do domu, poszukiwania i rozmowa.

Dziś jest inaczej: Jarek Hampel, czy Maciek Janowski oddzwaniają bo wiedzą kto dzwoni. A i Sławek i Maksym Drabikowie zawsze podchodzą z życzliwością, podobnie jak Andrzej Rusko. Dziwię się jednak tym uporczywym frazom w artykułach: "(…) mimo wielu prób nie udało nam się skontaktować". Można tak, można tak. Dialog - grozi zrozumieniem. Czego sobie i Państwu życzę!

Bartłomiej Skrzyński

ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"

Źródło artykułu: