Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Już wcześniej mógł pan zostać zawodnikiem Włókniarza. Stało się to jednak dopiero teraz.
Tobiasz Musielak, zawodnik forBET Włókniarza Częstochowa: Do dwóch razy sztuka. Pierwsze oficjalne rozmowy prowadziliśmy rzeczywiście wcześniej, ale dogadaliśmy się na nadchodzące rozgrywki. Zobaczymy ile lat potrwa ta współpraca.
Co wpłynęło na to, że zdecydował się pan na Włókniarza?
Czy ja wiem? Myślę, że miała na to wpływ osoba Michała Finfy (Tobiasz uśmiechnął się do przysłuchującego się rozmowie kierownika drużyny - dop. red.). Tak już na poważnie mówiąc, sądzę, że w Częstochowie panuje fajny klimat, są tu super osoby. Ten klub wstaje z kolan, bo wiemy co działo się parę lat wcześniej. Wystarczy spojrzeć na samą konferencję, jak profesjonalnie to wszystko wygląda. Jestem pod wrażeniem.
A w pamięci były udane wyniki w barwach Unii Leszno na częstochowskim torze?
Nie, to już jest za mną. Nie rozpamiętuję takich rzeczy. Przede mną jest przyszłość i to na niej się skupiam.
To może myślał pan o tym, że w Częstochowie wielu zawodników rozwinęło skrzydła.
Nigdy na to tak nie patrzę...
Jednak tych przykładów jest dużo.
Tak, ale na formę wpływa tysiąc czynników. Z pewnością zmiana zespołu też na to wpływa, lecz na sukces składa się kilka cegiełek. Takimi rozważaniami możecie się wy dziennikarze zajmować, natomiast uważam, że zawodnicy i tak zawsze robią swoje. Staramy się jeździć jak najlepiej.
W takim razie co pan pozmieniał przed nadchodzącym sezonem, aby był on lepszy niż poprzedni?
Nic specjalnego. Jak co roku dokupiłem silniki. W zasadzie jedna największa zmiana to fakt, że od początku sezonu będę jeździł w lidze angielskiej.
Za wami obóz przygotowawczy w Szklarskiej Porębie. Zapytam najprościej jak się da: jak było?
Luźno. Mieliśmy dwa treningi dziennie, natomiast wieczorami siadaliśmy wspólnie z trenerem i wymienialiśmy uwagi. Poza tym mieliśmy okazję się poznać. Do tej pory w sumie tylko z Fredrikiem Lindgrenem startowałem w jednym zespole w Lesznie, Wolverhampton oraz Rybniku. Dla pozostałych chłopaków byłem rywalem.
A na co pana zdaniem będzie was w nadchodzącym sezonie stać? Bo prezes Świącik twierdzi, że minimum to znów piąte miejsce.
Z reguły się tak podchodzi, aby być wyżej niż rok temu, lecz nie zawsze to wychodzi. Trzeba być cierpliwym. Trener Marek Cieślak dobrze mówi, żebyśmy zrobili z tego zabawę. Mamy czerpać radość z jazdy.
Czyli nikt nie powiedział wam, że "słuchajcie, muszą być przynajmniej play-offy".
Absolutnie. Wiadomo, coś trzeba powiedzieć, ale raczej tonujemy nastroje i nie spinamy się.
To na koniec jeszcze spytam o atmosferę. W relacjach ze Szklarskiej Poręby widać było, że humory wam dopisywały.
No i to wszystko wyjaśnia.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście
Chłodniejszej głowy pod taśmą i będzie ok.