KSM nie tylko w PGE Ekstralidze? Inne rozwiązanie nie powinno wchodzić w grę

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowdzeniu
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowdzeniu

Sławomir Kryjom nie jest przeciwnikiem powrotu do KSM. Widzi plusy takiego rozwiązania, ale przestrzega przed jego wprowadzaniem tylko w rozgrywkach PGE Ekstraligi. Jego zdaniem to narzędzie musi funkcjonować także w niższych klasach rozgrywkowych.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie może być tak, że potencjalny kibic z Białegostoku, który nie ma zbyt wiele wspólnego z żużlem, o 14:30 ogląda transmisję z niższej ligi, po czym przełącza się później na Ekstraligę i ma tę samą dyscyplinę, ale już według innych zasadach -komentuje Sławomir Kryjom.

- Regulamin powinien być jeden dla trzech klas rozgrywkowych. Wszystkie inne rozwiązania są złe pod względem wizerunkowym. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w żadnej innej dyscyplinie - dodaje były menedżer Unibaksu Toruń.

Kryjom uważa, że w polskich ligach należy wprowadzić zarówno KSM maksymalny jak i minimalny. Plusów takiego rozwiązania widzi wiele. - Niech pierwszym z brzegu przykładem będzie Unia Tarnów, której łatwiej byłoby zbudować skład, gdyby takie narzędzia funkcjonowały - podkreśla.

- Nie ma jednak żadnej gwarancji, że KSM wyrówna nam rozgrywki. Jedni zbudują skład opierając skład na trzech silnych liderach, a inni będą bazować na metodzie sześć razy osiem. To w jakiś sposób doda rozgrywkom kolorytu. Będzie więcej dywagacji, spekulacji, przez co okres transferowy stanie się ciekawszy - dodaje.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Z drugiej jednak strony Kryjom zauważa, że KSM niekoniecznie powinien służyć poprawianiu sytuacji finansowej w klubach. - Osobiście uważam, że najlepsze ligi na świecie nie ograniczają się takimi zapisami. Tak jest w innych dyscyplinach. Wystarczy spojrzeć na zawodową ligę koszykówki i hokeja w USA czy najlepsze ligi piłkarskie. Tam mamy zupełnie inne narzędzia jak salary cap czy finansowe fair play - tłumaczy.

- W przeszłości mieliśmy Zawsze było domniemanie, że zawodnicy z najniższym KSM wyciągali pieniądze z klubów. Do mnie ten argument zupełnie nie trafia. Nie jesteśmy już w latach 90, a wszystkie kwestie finansowe są uregulowane przez Ekstraligę czy PZM. Tym bym się nie przejmować - dodaje.

Wprowadzenie KSM może sprawić, że któryś z czołowych zawodników nie znajdzie pracy w PGE Ekstralidze. Z drugiej jednak strony to wcale nie musi oznaczać, że rozgrywki staną się mniej interesujące. - Gdy pracowałem w klubach, KSM nigdy nie był dla mnie problemem. Gdybym miał dziś stwierdzić, czy zawody były mniej ciekawe, kiedy był KSM czy po uwolnieniu ligi, to powiedziałbym, że nie ma różnicy -podsumowuje Kryjom.

Źródło artykułu: