Inauguracja PGE Ekstraligi w dniach 6-8 kwietnia. Istnieje jednak obawa, że nie dojdzie ona do skutku. I to nie ze względu na pogodę, ale z powodu niedostatecznego przygotowania żużlowców do sezonu. Niektórzy zastanawiają się, czy zawodnicy, zamiast bezczynnie siedzieć w Polsce, nie powinni ruszyć na południe Europy. W żużlowych miastach w Słowenii, Chorwacji, we Włoszech i na Węgrzech jest pogoda. Tak jest w Niemczech, czy w Anglii.
- Można jechać, ale po co? - pyta Stanisław Chomski, trener Cash Broker Stali Gorzów. - W Polsce są wystarczająco dobre warunki, żeby potrenować. Problem jest ze ściganiem - zauważa szkoleniowiec, a Piotr Baron, menedżer Fogo Unii Leszno dodaje: - Tyle, że ściganie w Gorican nie ma sensu. Co z tego, że zawodnicy dopasują silniki do tamtejszej nawierzchni. To nic nie da.
- Żeby się przygotować do ligi, musimy pojeździć na polskich torach, bo materiał na nich leżący jest inny niż na południu Europy, czy w Anglii - tłumaczy Chomski. - Podam taki przykład. Na trening do Gorzowa przyjechał Rohan Tungate, który już zaliczył sporo jazd w Anglii. U nas robił jednak wielkie oczy. Dla niego było to zderzenie z innym światem. Przeszkadzały mu długie proste, choć przecież my mamy tor uchodzący w Polsce za krótki i techniczny. Mówił też, że nawierzchnia jest ciężka. Trzeba wiedzieć, że jak przychodzi deszcz i wilgoć, to materiał leżący na polskich torach zachowuje się inaczej niż w Anglii.
- Nie mamy innego wyjścia, jak czekać na poprawę pogody w Polsce, bo to jedyny sposób na przygotowanie się do ligi - komentuje Baron. - Z pogodą jednak ciężko wygrać. Od kierowcy koparki wiem, że ziemia pod torem w Lesznie jest zamarznięta do 75 centymetra, a lód jest 20 centymetrów pod powierzchnią. Z toromistrzem Janem Chorosiem pracujemy od dwóch tygodni non stop, a dopiero udało nam się odjechać trzy, cztery treningi. Śledzę cztery aplikacje pogodowe i na próżno szukam dwóch, trzech dni z temperaturą na dużym plusie, bo to pozwoliłoby przygotować nawierzchnię do eksploatacji non-stop. W tej chwili działamy bowiem doraźnie. Robimy tor na jeden trening, ale woda wychodzi w górę, robi się plastelina i następnego dnia pracujemy od nowa.
Chomski twierdzi, że choć czas goni, to musimy zachować spokój i cierpliwość. Tłumaczy, że nie ma sensu teraz myśleć o wyjeździe na południe Europy. - Wyjazd do takiego Gorican zwykle wygląda tak, że jest kolejka dwudziestu zawodników do wyjazdu na tor. To jest dobre na rozjeżdżenie, a nasi to mają. Im potrzeba kilku treningów na domowym torze i choć jednego sparingu. Od razu dodam, że ze względu na inną niż w Polsce nawierzchnię nie ma co organizować sparingów w Chorwacji, Włoszech czy Słowenii. Inna sprawa, że jak ktoś będzie chciał 6 kwietnia powiedzieć, że nie jest gotowy, to lepiej niech milczy - kończy Chomski.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat?
7 kwietnia pewnie 15 ale będą płacze bo:
1. NIE CHCE się leniwej d..y ruszyć
2. trening za granicą kosztuje, a oni bidni
3. Każdy cwaniak chce wyko Czytaj całość