Po takiej jeździe przeciwko MRGARDEN GKM-owi Grudziądz już chyba nikt nie pamięta o kiepskim występie Piotra Protasiewicza w Tarnowie. Kapitan Falubazu Zielona Góra w końcu dogadał się ze sprzętem, odzyskał prędkość i w niedzielę pojechał na miarę oczekiwań, zdobywając 12 punktów w pięciu wyścigach.
- Czułem, że sprzęt spisywał się dobrze, nie było nerwowości, aczkolwiek jeszcze nie jestem w optymalnej formie. Najważniejsze, że wróciła wiara w sprzęt. Dopiero po trzech tygodniach okazało się, że silniki, na których jeździłem dwa tygodnie, nie są odpowiednie. Na szczęście piątkowy sparing i treningi dały sporo odpowiedzi - komentuje Protasiewicz.
Kapitan Falubazu jest wdzięczny swoim mechanikom, którzy w ostatnich dniach nie mieli zbyt wiele czasu na odpoczynek. - Szkoda było mi mojego teamu, ale wiedziałem, że jeśli nie wykonamy tej pracy, to będzie problem. Daję dwa-trzy dni wolnego moim mechanikom, bo naprawdę włożyli sporo pracy w sprzętową żonglerkę. Teraz świętujemy, bo mam wrażenie, że zrobiliśmy krok w dobrą stronę, a od środy czeka nas dalsza robota - mówi 43-latek.
Zielonogórzanie w pełni wykorzystali atut domowego toru. Na tle MRGARDEN GKM-u wyglądali zdecydowanie lepiej. - Jako drużyna wykonaliśmy kawał ciężkiej pracy w tygodniu poprzedzającym mecz. Myślę, że obraliśmy odpowiedni kierunek. Przy szarpanym wejściu w sezon było dużo testów, szukania, niedociągnięć. Czkawką odbił się nam brak własnego toru i możliwości do spokojnego pojeżdżenia - przyznaje Protasiewicz.
- Wydaje mi się, że jeśli udałoby się w miarę utrzymać charakterystykę takiego toru w kolejnych meczach, to byłaby jakaś baza. Później moglibyśmy wprowadzać małe korekty, ale najważniejsza jest powtarzalność. Jeśli tor co mecz jest inny, to pojawia się problem. Wierzę, że nam uda się zachować tak, jak w starciu z GKM-em - uważa Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls
Starty i jeszcze raz starty bo na dystansie jest poezja.