Fredrik Lindgren niedawno ledwo co chodził. Przełomowym momentem odstawienie kołnierza ortopedycznego

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren

Śmiało można stwierdzić, że Fredrik Lindgren jest obecnie najszybszym żużlowcem na świecie. Aż trudno sobie wyobrazić, że jeszcze kilka miesięcy temu ledwo co chodził o własnych siłach.

[tag=7379]

Fredrik Lindgren[/tag] jest zachwycony, że jego ciężka praca związana z rehabilitacją po sezonie zakończonym urazem kręgosłupa przynosi teraz efekty. Szwed jest obecnie najlepszym żużlowcem PGE Ekstraligi, na torze jest szybki jak TGV, tymczasem jeszcze kilka miesięcy temu ledwo co pokonywał krótkie dystansie.

- Na początku mogłem chodzić przez maksymalnie 20 minut, a gdy wracałem po spacerze do domu, odczuwałem ogromny ból i musiałem leżeć w łóżku. Nosiłem kołnierz ortopedyczny, więc nawet nie mogłem swobodnie oglądać telewizji. Tylko leżałem i przez dwie godziny patrzyłem się w sufit - wspomina Lindgren w rozmowie ze speedwaygp.com.

Gdy Szwed otrzymał od lekarzy zielone światło na rozpoczęcie treningów pod kątem tegorocznego sezonu, nie oszczędzał się. Z drugiej strony 32-latek nadal musi poddawać się rehabilitacji. - To nie sekret, że miniona zima była dla mnie bardzo trudna, a szczególnie listopad, grudzień i styczeń. Cierpiałem, ale musiałem ciężko pracować. Cały czas realizuję zresztą różne programy rehabilitacyjne, przygotowane przez mojego fizjoterapeutę. Daję z siebie wszystko, by przywrócić pełny ruch mojego ciała. Jestem bardzo szczęśliwy, że teraz jestem w tak dobrej formie, to napędza do dalszej pracy - dodaje Lindgren.

Szwed jest przekonany, że jednym z kluczy do tak szybkiego powrotu do zdrowia było szybkie pożegnanie się z kołnierzem ortopedycznym. - W szpitalu w Manchesterze lekarze stwierdzili, że muszę chodzić w kołnierzu przez trzy miesiące, a to był dla mnie zbyt długi okres. Jeśli bym się ich posłuchał, zdjąłbym go dopiero w okolicach świąt Bożego Narodzenia lub nawet później. Bardzo pomogli mi specjaliści w Andorze. Codziennie rano uczęszczałem na zabiegi, które trwały dwie godziny. Podczas nich starałem się chodzić, aby krew przepływała przez moje ciało. To sprawiło, że szybciej dochodziłem do zdrowia - mówi.

- Było ciężko, ale dzięki temu już po półtora miesiąca mogłem pożegnać się z kołnierzem ortopedycznym. Wówczas rozpocząłem treningi pod kątem sezonu. Gdybym chodził w kołnierzu jeszcze przez kolejne sześć tygodni, teraz nie byłbym raczej tak dobrze dysponowany - kończy Lindgren.

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców

Źródło artykułu: