Michał Gruchalski urodził się 18 listopada 1998 roku. Od dziecka kochał motocykle, a przygodę z żużlem rozpoczął na częstochowskim minitorze. Tam był wyróżniającym się zawodnikiem i wróżono mu wielką żużlową karierę. Ta jednak nie rozwinęła się na miarę potencjału.
Wyróżniający się junior
Gruchalski licencję uzyskał w 2015 roku i już wtedy zadebiutował w rozgrywkach ligowych, a konkretnie w II-ligowym wówczas klubie z Krosna. Pojechał w dwóch meczach i zdobył cztery punkty i bonus. W kolejnym sezonie był zawodnikiem Włókniarza Częstochowa, ale szansy na jazdę w ligowych rozgrywkach nie otrzymał.
Od 2017 roku regularnie ścigał się w PGE Ekstralidze i był wyróżniającym się zawodnikiem formacji młodzieżowej Lwów. Słabsze mecze przeplatał dobrymi, ale przecież był juniorem. Z roku na rok prezentował się coraz lepiej, lecz po zakończeniu wieku juniora zabrakło dla niego miejsca w macierzystym klubie.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
Wtedy Gruchalski przeszedł do Unii Tarnów, lecz tego okresu nie wspomina zbyt dobrze. Kolejnym jego pracodawcą było Wybrzeże Gdańsk, a w 2022 roku podpisał kontrakt z Orłem Łódź. W tym zespole nie pojechał jednak ani jednego meczu.
- W zeszłym roku wybrałem ofertę z Wybrzeża Gdańsk, co nie okazało się dla mnie trafnym rozwiązaniem. Bardzo żałuję, że w ubiegłym roku nie podpisałem kontraktu z Orłem. Poprzedni sezon jednak już zamykam i skupiam się na przyszłości - mówił wtedy dla orzel.lodz.pl.
Koszmarna kontuzja zatrzymała karierę
W Łodzi później żałowali podpisania z nim umowy, a wszystko przez kontuzję, która de facto zakończyła jego karierę.
Marzenia o odbudowie kariery przerwał dramatyczny wypadek na torze w Łodzi pod koniec marca 2022 roku. Pierwsze diagnozy wskazywały na wybity bark, ale rzeczywistość okazała się znacznie poważniejsza. Po kilku godzinach oczekiwania w szpitalu bark został nastawiony, ale operacji, na którą naciskał zawodnik, nie wykonano.
- Prosiłem ich, żeby mnie zoperowali, bo wiedziałem, jak to było w przeszłości u innych zawodników. Usłyszałem, że wszystko muszę robić na własną rękę - relacjonował Gruchalski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Błąd lekarzy zniszczył wszystko
Zawodnik próbował szukać pomocy u innych specjalistów, jednak zamiast poprawy stan zdrowia się pogarszał.
- Poszedłem do lekarza miesiąc po upadku, ale nie pomógł mi. Po jego działaniach ręka spuchła, a bark zaczął regularnie wypadać przy każdym ćwiczeniu - wspominał. Dopiero w rodzinnej Częstochowie trafił na lekarzy, którzy odpowiednio się nim zajęli. Badania wykazały zerwane ścięgna i mięśnie, uszkodzoną panewkę stawową oraz ubytek kostny.
W listopadzie 2022 roku przeszedł operację, ale skutki wcześniejszych zaniedbań nadal odczuwał. - Byłem poddany dwóm narkozom w ciągu siedmiu miesięcy. Organizm jest osłabiony, reaguje na każdą zmianę pogody - mówił.
Gruchalski otwarcie mówił też o trudnościach finansowych związanych z leczeniem. - Rezonans kosztuje 900 złotych, operacja barku 15 tysięcy złotych. Tak działa nasza polska służba zdrowia - nie działa - podsumował z goryczą. Były już żużlowiec chciał po prostu wrócić do normalności.