Sokołowski grzmi na lekarza w Lesznie. Dlaczego nie zabrali Kołodzieja do szpitala?
Rufin Sokołowski jest oburzony faktem, że Janusz Kołodziej został po swoim groźnym upadku w parku maszyn Unii, zamiast pojechać od razu do szpitala. - Lekarz kompletne zlekceważył fakt, że zawodnik uderzył głową o tor - mówi były prezes.
Już po chwili, gdy Janusz Kołodziej zjawił się w parku maszyn, ukazał się komunikat ze strony lekarza, że zawodnik jest zdolny do dalszej jazdy w zawodach. Ani razu nie pojawił się już jednak na torze.
Zdegustowany całą sytuacją jest dawny prezes klubu z Leszna, Rufin Sokołowski. - Kołodziej upadł i uderzył nie tylko ciałem, ale i głową o tor. Przecież doszło tam do pęknięcia kasku. Jestem więc zbulwersowany decyzją lekarza zawodów, który machnął ręką i stwierdził, że Kołodziej jest zdolny do jazdy. Moim zdaniem był to pic na wodę, fotomontaż, byle tylko Janusz został w parku maszyn i w razie czego wyjechał na tor - uważa Sokołowski.
Nasz rozmówca uważa, że leszczynianie popełnili błąd, zostawiając Kołodzieja w parku maszyn do końca zawodów. Dopiero późnym wieczorem zawodnik pojechał na badania do szpitala. - Janusz mógł zapewniać, że czuje się dobrze, ale jeśli upadł i uderzył głową, to nie można tego lekceważyć. Jak lekarz, po takich krótkich oględzinach, mógł ocenić czy nie doszło do wstrząśnienia mózgu? A co by było, gdyby Janusz wyjechał na tor i zaczął mieć nudności lub kręciłoby mu się w głowie? To, że nie zabrano go od razu po pierwszym biegu do szpitala było kompletnie nieodpowiedzialne - dodaje Sokołowski.
Na szczęście, w piątek skończyło się tylko i wyłącznie na strachu. Janusz Kołodziej poinformował już za pośrednictwem swojego fanpage'a, że wróci niebawem do jazdy. Lekarze w szpitalu zalecili mu w każdym razie tydzień odpoczynku.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne promo Boll Warsaw FIM SGP of PolandKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>