Od osoby, która dobrze zna relacje między ojcem i synem, słyszymy, że mamy chwilową rozłąkę. Maksym Drabik przeżywa w tej chwili okres młodzieńczego buntu, więc doszło do różnicy zdań (mała sprzeczka w rodzinie), którą tata Sławomir Drabik skwitował stwierdzeniem w rodzaju: "Radź sobie sam". Trudno powiedzieć ile potrwa separacja. Być może do pierwszego kryzysu. W przeszłości, gdy forma była nie ta, Maksym zwykle mówił: Father, ratuj (ratuj tato).
Maksym kiedyś z pewnością będzie musiał przeciąć pępowinę, bo w życiu sportowym każdego zawodnika, który jest uczniem swojego ojca, następuje taki czas, że współpraca bardziej jest balastem, niż pomocą. Jednak u młodego Drabika ten czas jeszcze nie nadszedł. W tej chwili ojciec jest jego największym kapitałem. Zresztą wystarczy spojrzeć, jaką estymą cieszy się Sławomir w środowisku. Na zawodach indywidualnych często podchodzą do niego zawodnicy, nawet ci z topu, by zapytać, jakie przełożenia by im doradził. Dla Maksyma, który wciąż jest na dorobku, taka pomoc jest nieoceniona.
Brak Sławomira na meczu w Częstochowie nie był dla Maksyma problemem, bo akurat na tym torze zna wszystkie ścieżki. Tam się wychował, tam stawiał pierwsze kroki. Trochę szkoda, że zawodnik nie chciał powiedzieć więcej o rozstaniu z ojcem. Chętnie dowiedzielibyśmy się, czy mechanik Maksyma, mimo chwilowego rozwodu taty z synem, nie konsultował ze Sławomirem niektórych ruchów sprzętowych.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców