Dobrucki ogląda Lindgrena i przeciera oczy. Jak da 12 tysięcy, to pozna tajemnicę jego silnika

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Fredrik Lindgren [cz] przed Maxem Fricke
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Fredrik Lindgren [cz] przed Maxem Fricke

Fredrik Lindgren ciągle w swojej lidze, na razie nieosiągalnej dla reszty. - Albo tutaj jest coś nie tak, albo wprowadza on żużel na wyższy etap - zastanawiał się po meczu forBET Włókniarza z wrocławską Spartą trener gości, Rafał Dobrucki.

Reprezentant Szwecji w sposób absolutny zdominował początek sezonu. Gdzie się nie pojawi, tam wygrywa. Tylko dwa razy dał się ograć równie niesamowitemu u progu rozgrywek Nickiemu Pedersenowi. A tak dla Fredrika Lindgrena nie ma znaczenia, gdzie jedzie. Grudziądz, Zielona Góra, Częstochowa? Proszę bardzo. Wszędzie jest pierwszy.

Imponujący jest również styl, w jakim Szwed zwycięża. Nawet jeśli przegra start i jedzie z tyłu, trwa to zwykle nie dłużej niż okrążenie. Odkręca manetkę gazu i po prostu przejeżdża obok przeciwników, a potem buduje nieziemską przewagę. To od razu wzbudziło podejrzenia, że Lindgren posiada nieregulaminowy sprzęt. Jeszcze przed meczem Lwów z wrocławianami (49:41) głośno o tym dyskutowano. Po spotkaniu w taki sposób swoją wypowiedź na konferencji prasowej zaczął Rafał Dobrucki, szkoleniowiec Betard Sparty:

- Wynik odzwierciedla to, co zaprezentowaliśmy na tle wyrównanej drużyny Włókniarza i niesamowicie szybkiego Fredrika Lindgrena. Oglądam go i przecieram oczy, bo albo coś jest tutaj nie tak...

W tym miejscu przerwał mu trener miejscowych, Marek Cieślak. - To daj kasę i będziesz wiedział - wtrącił. Chodziło oczywiście o możliwość sprawdzenia sprzętu Lindgrena, ale kosztowałoby to wnioskodawcę ponad 12 tysięcy złotych. Dobrucki odpowiedział:- Ja jednak nie zmierzałem w tym kierunku. Kontynuując: albo tutaj jest coś nie tak, albo "Freddie" Lindgren wprowadza żużel na wyższy etap. W niedzielę i w poprzednich meczach prezentował się wyśmienicie. To co pokazuje, to po prostu jest inny level. Dlatego naprawdę mu gratuluję formy, sprzętu i tego co robi. W tym momencie uważam, że to bezwzględnie najszybszy zawodnik na świecie. Na tle wszystkich żużlowców zdecydowanie odstaje in plus - wyjaśnił.

Dyskusja na temat sprzętu Lindgrena pewnie będzie trwała do momentu, aż nie powinie mu się noga. Tymczasem sam zainteresowany zachowuje pewność siebie. Na antenie nSport+, czy później po meczu dla Radia FON mówił, że jeśli ktoś jest chętny sprawdzić jego motocykle to nie ma nic przeciwko, a wręcz do tego zachęca. Uważa, że kontrole w żużlu powinno przeprowadzać się częściej niż ma to miejsce obecnie.

Mało tego. Zdradził również, że nie korzysta z jednego, kosmicznego silnika, ale kilku. Jego GM-y przygotowuje Flemming Graversen. Lindgren twierdzi, że przewagę daje mu przygotowanie mentalne oraz fizyczne. Kolejny test formy czeka go w niedzielę w Lesznie, gdzie gwiazdy Fogo Unii będą chciały go zdetronizować.

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców

Źródło artykułu: