Do zderzenia dwóch wychowanków leszczyńskiej drużyny doszło w 5. wyścigu meczu Fogo Unia Leszno - forBET Włókniarz Częstochowa (53:37). Zawodnicy długo nie podnosili się z toru, ale na szczęście ostatecznie obaj wrócili do parku maszyn o własnych siłach. Jak ta sytuacja wyglądała z perspektywy Piotra Pawlickiego? - Tobiasz wszedł pode mnie, a następnie podniosło jego motocykl. Całe szczęście mogliśmy jechać w kolejnych wyścigach - ocenił zaraz po zawodach żużlowiec z Leszna.
Lekarz zawodów orzekł, że dwójka zawodników jest zdolna do dalszej jazdy. Okazuje się jednak, że młodszy z nich miał problemy z nogą. - Po upadku wszystko jest w porządku za wyjątkiem mojej prawej nogi, bo mam delikatnie poobijane i spuchnięte kolano. Już w trakcie meczu obwiązywałem je bandażem. Czekają mnie szybkie badania przed wyjazdem na ligę szwedzką. Na szczęście nie ucierpiała złamana przed sezonem lewa noga - uspokoił kibiców żużlowiec Fogo Unii.
Obserwatorów elektryzowała walka Pawlickiego z tegorocznym dominatorem, Fredrikiem Lindgrenem. Zawodnik Byków pokonał Szweda trzykrotnie, mimo że ten w pierwszym ich pojedynku bardzo mocno naciskał leszczynianina. - Fredrik Lindgren jest bardzo dobrze przygotowany, świetnie prowadzi motocykl i jest bardzo szybki. Ja starałem się być jeszcze szybszym, czułem cały czas jego oddech na plecach - przyznał kapitan mistrzów Polski.
Przed sezonem wiele dyskutowano na temat wagi Piotra Pawlickiego. Okazuje się jednak, że wbrew niektórym doniesieniom, zawodnik Byków nie dokonał redukcji kilogramów. - Moja waga jest na optymalnym poziomie. Ja nie skupiam się na temacie wagi, tak jak pozostali. Nie chcę uczestniczyć w tych spekulacjach, bo najważniejsze, że ja czuję się dobrze - dodał jeździec leszczyńskiej drużyny.
ZOBACZ WIDEO Nasi żużlowcy odpowiadali na pytania o Warszawę