Grudziądzanie czekali na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie PGE Ekstraligi aż do piątej kolejki rozgrywek. W niej pokonali Cash Broker Stal Gorzów 49:41, choć rozmiary triumfu mogły być jeszcze bardziej okazałe. - W końcu możemy cieszyć się ze zwycięstwa drużyny. Mogliśmy to spotkanie wygrać z jeszcze większym zanadrzem punktowym, ale niestety ja nie pojechałem na miarę swoich możliwości. Zdecydowanie chciałbym, żeby to wyglądało inaczej w moim wykonaniu - ocenia Przemysław Pawlicki w rozmowie z gkm.grudziadz.net.
Uczestnik cyklu Grand Prix w piątek pojawił się na torze pięciokrotnie. Przeplatał lepsze wyścigi ze słabszymi, koniec końców gromadząc przy swoim nazwisku siedem punktów z bonusem. - Popełniłem kilka błędów na torze, które kosztowały mnie utratę pozycji i w ostatecznym rozrachunku zdobyłem mniejszą liczbę punktów. Miałem też problemy z szybkością. To jest to, nad czym nadal musimy pracować, aby znaleźć receptę na to, żeby szybciej jeździć po grudziądzkim torze - mówi starszy z braci Pawlickich.
Na pomeczowej konferencji prasowej Robert Kempiński podkreślał, że grudziądzanom udało się przygotować inną nawierzchnię, niż zazwyczaj. W Grudziądzu w końcu nie było toru twardego jak skała. - Tor trochę inaczej wyglądał, jednak nie była to jakaś drastyczna różnica, raczej powiedziałbym, że minimalna. Jednak nie doszukujmy się mojego słabszego występu w przygotowaniu toru. Myślę, że im więcej spędzamy czasu na tym torze podczas treningów, tym więcej wiemy, jak reagować z ustawieniami podczas meczu. Musimy jeszcze jednak nad tym wszystkim popracować, abyśmy byli sami z siebie zadowoleni i tym samym cieszyli kibiców skuteczną jazdą - dodaje Przemysław Pawlicki.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku