Zawodnicy z Tarnowa nie mogli się zrozumieć na torze. Lanie gumową pałką albo targanie za ucho nie będzie potrzebne

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Od lewej: Jakub Jamróg i Peter Kildemand
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Od lewej: Jakub Jamróg i Peter Kildemand

Trener Paweł Baran ma dwa tygodnie na to, aby dotrzeć do swoich zawodników. Po meczu z Betard Spartą musiał bowiem odpierać zarzuty dotyczące braku chemii w jeździe zespołowej niektórych podopiecznych z Grupy Azoty Unii Tarnów.

Kłopoty ze współpracą mieli  z . Do nieporozumień doszło też w jednym biegu z udziałem  i . To, że zawodnicy raczej sobie przeszkadzają niż pomagają w gonieniu przeciwników, dojrzałby nawet żużlowy laik będący pierwszy raz na stadionie.

- Rozmawiamy z zawodnikami w parku maszyn na bieżąco. Ale to jak układa się ich współpraca później, już w rywalizacji torowej jest odrębna kwestią. Pewnie widzą wszystko, są świadomi, ale nadal popełniają błędy. Kiedy masz dwóch walczaków jadących z tyłu, obaj robią co w ich mocy żeby doścignąć rywala, co powoduje, że czasem to wygląda na uprzykrzanie życia - wyjaśniał trener Jaskółek.

To jednak nie pierwsza taka sytuacja z udziałem Jamroga i Kildemanda. Ewidentnie obaj zawodnicy nie mogli odczytać swoich ruchów już w Gorzowie. Teraz głowa w tym Barana, aby obaj zaczęli grać do jednej bramki, bo konsekwencja w działaniach szkoleniowca tarnowian nakazuje, że ciężko mu się przekonać do wszelkich zmian więc Polak z Duńczykiem mogą stworzyć nierozłączny duet już do końca sezonu.

- Nie wiem jak to sobie wyobrażacie. Że wezwę teraz Kubę i Petera na dywanik, a następnie pod groźbą kary, że więcej nie pojadą, będę ładował po uszach albo lał gumową pałką? Bądźmy poważni. Tak nie funkcjonujemy. Sezon jest długi i nieraz już bywało, że chłopaki potrzebowali czasu na dotarcie. Przypomnę, że w zeszłym sezonie między Czają i Mroczką także iskrzyło, a jednak byli w stanie się dogadać -przypomina Baran.

ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu

Pojawiła się nawet sugestia, aby w razie kolejnego podobnego zdarzenia szybciej uruchamiać rezerwowego Wiktora Kułakowa, albo nawet wprowadzić jakiś taryfikator kar, dla bardziej krewkiego delikwenta. - Mam zawodnikom wprowadzać sankcje? Bez przesady. Proszę mnie nie rozliczać z tego jak prowadzę drużynę. Wy macie inną wizję, a ja mam jeszcze inną. Wy uważacie, że popełniam błędy, a moje odczucia są całkiem odmienne - tłumaczył się lekko zirytowany.

Tak pół żartem pół serio może to jest i niezłe rozwiązanie? Ładujesz kolegę w dechy? 5 zł do "świnki skarbonki", stojącej w jakimś umówionym miejscu. Ponawiasz próbę, kwotę mnożymy przez trzy... - Oglądam w domu każde spotkanie, analizuję i później swoje obserwacje dzielę z chłopakami. Gdy Kildemand z Jamrogiem pojadą świetny mecz na tzw. "szóstkę" to i tak pewnie powiecie, że im się udało - kontynuował.

Źródło artykułu: