Zbigniew Fiałkowski: Grudziądz mógł mieć obu Pawlickich. Było naprawdę blisko (wywiad)

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki

Przemysław Pawlicki mistrzem świata? - Czemu nie - mówi Zbigniew Fiałkowski, który wierzy w skuteczną jazdę zawodnika GKM-u w Grand Prix i zdradza, że do Grudziądza mógł trafić nie tylko Przemek, ale również jego brat Piotr.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Startuje cykl Grand Prix, w którym GKM Grudziądz ma wreszcie silną reprezentację. Należy się cieszyć czy martwić?

[b][tag=68]

Zbigniew Fiałkowski[/tag], wieloletni działacz żużlowy z Grudziądza:[/b] Jako grudziądzanin się z tego powodu bardzo cieszę. I nie rozumiem, czemu mówimy wreszcie. Przecież w 2012 roku też mieliśmy dwóch swoich przedstawicieli w cyklu. Zdarzało się też, że nasi żużlowcy odgrywali w nim kluczowe role. Billy Hamill w 1996 roku został mistrzem świata. Słowo wreszcie można użyć w odniesieniu do Przemysława Pawlickiego.

Dlaczego?

Grudziądz ma wreszcie polskiego zawodnika w cyklu Grand Prix. To jest wszystkich kibiców żużla wielkie wydarzenie i wspaniała wiadomość dla władz miasta, które mocno angażują się w grudziądzki żużel. Przemek jest tym kolejnym po Robercie Dadosie, pierwszym Polakiem po 19 latach, który będzie jednocześnie reprezentować Polskę i klub z Grudziądza w światowej elicie. Bardzo na niego liczymy.

Tylko, żeby na tym historycznym wydarzeniu klub z Grudziądza nie stracił. Przecież starty w Grand Prix mogą mieć negatywny wpływ na polską ligę.

Jestem spokojny i pewny, że tak nie będzie. Wiem, co mówi o Przemku sztab szkoleniowy i zarząd grudziądzkiego klubu. On nie zawali ligi przez Grand Prix.

Co takiego mówią?

Na każdym kroku wszyscy podkreślają jego znakomite przygotowanie pod względem logistycznym. Przemek zbudował świetny team, w którym wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Widziałem po drodze wielu zawodników, którzy zajmowali się wieloma niepotrzebnymi rzeczami. On ma od tego menedżera. Maciej wykonuje świetną robotę. Dzięki temu Przemek o nic się nie martwi. Wsiada na motor i jedzie. Zmęczenie po Grand Prix to opowieści dziwnej treści. Ten problem nigdy nie dotyka zawodników dobrze zorganizowanych. Poza tym, skoro znajduje czas czas, żeby oddać się swoim pasjom, w których jest świetny, to znaczy, że chyba nie jest przepracowany?

A jakie to pasje?

Sam powinien chyba o tym opowiedzieć, ale powiedzmy, że coś mogę zdradzić. Przemek bardzo interesuje się motocyklami przerobionymi na stary styl cafe racer. Ostatnio zaraził tym nawet swoją partnerkę. Poza tym, jest znakomitym kucharzem. Łososia w sosie cytrynowym robi po mistrzowsku. Jeśli ktoś dostanie od niego zaproszenie na to danie, to nie powinien odmawiać. Prawdziwa uczta. O jego zmęczenie nie martwię się też z racji zamiłowania do kawy. Jest wielkim smakoszem. Lubi poznawać nowe gatunki, zwłaszcza te z innych krajów.

Co będzie jego sukcesem w Grand Prix?

Nie chcę mu przypisywać żadnego konkretnego miejsca. Mogę natomiast powiedzieć, co uważam za realny wynik podczas pierwszej rundy w Warszawie. Moim zdaniem ma duże szanse, żeby znaleźć się w pierwszej szóstce. Wierzę, że tak będzie. Co do klasyfikacji generalnej, to możliwe jest dosłownie wszystko, nawet to, że zostanie mistrzem świata. Mówię poważnie. Zrobił już nawet jedną ważną rzecz w tym kierunku.

Jaką?

To tak pół żartem, pół serio. Przez przypadek doszło do sytuacji, która od razu mi o czymś przypomniała. Tai Woffinden, zanim został w 2015 roku mistrzem świata, przyjechał do Grudziądza i podarował czapkę mojemu synowi Dawidowi. Później wywalczył tytuł. Przemek tej historii nie znał i zrobił to samo zupełnie nieświadomie. Wtedy opowiedziałem mu o Brytyjczyku, a on tylko się roześmiał i powiedział, że w takim razie chyba wszystko jest już jasne. A tak poważnie, to bardzo w niego wierzę. Wszyscy w Polsce mówią, że mistrzem ma być Dudek lub Zmarzlik. A ja pytam: czemu nie Pawlicki? Do obu braci mam duży szacunek i zawsze żałuję, że razem nie wylądowali w Grudziądzu, bo było tak blisko.

Kiedy?
W 2011 roku, kiedy po różnych zawirowaniach trafili do drugoligowej Piły. W Grudziądzu mocno o nich wtedy walczyliśmy. Pamiętam rozmowy, na które przyjechał ich ojciec. Prowadziliśmy je wspólnie ze Zdzisławem Cichorackim. Nie udało się, choć było blisko. Od tego czasu spotykałem się z nimi regularnie i za każdym razem zawsze pytałem, kiedy w końcu któryś do nas przyjdzie. Chyba Przemek za którymś razem powiedział mi, żebym już dał spokój, bo pewnego dnia się pewnie to wydarzy. I słowa dotrzymał, a przy okazji został grudziądzkim następcą Roberta Dadosa w Grand Prix. Wierzę, że teraz napisze piękną historię.

ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu

Komentarze (45)
avatar
adi_kami
10.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy dzisiaj w Syfach jest jakiś dzień na opowiadanie bajek? 
avatar
Gkm1511
9.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Gkm opieke medyczna ma na poziomie ekstraligi? Dobre. Druzyne z kibicami to wyslac na drzewo banany prostowac 
avatar
bart82gkm
9.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Śmiać mi się chce jak czytam ten nagłówek . Zróbcie artykuł jak to Ułamek miał trafić swego czasu w latach 90-tych do GKM ...tyle że po 9 meczach nie byłoby kasy w klubie.
Rozmowy z Pawlickimi
Czytaj całość
Who am I
9.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To tutaj Pawlicki sie wychowywal? 
avatar
TSUNAMI GKM
9.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pepe i koldi w gp nigdy sobie nie radzili wiec jak przemo pojedzie slabo to zaden wstyd a tak szczerze to sam awans jest juz sukcesem.Niezaleznie jaki bedzie wynik w poniedzialek bede w polsce Czytaj całość