Legenda Apatora nie ma wątpliwości: Frątczak do dymisji. Dużo krzyczy, a efektów nie ma (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wojciech Żabiałowicz (z lewej)
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wojciech Żabiałowicz (z lewej)

- Jakbym ja był menedżerem Get Well, to po takim meczu jak piątkowy z Unią podałbym się do dymisji. Powiedziałbym, że nie potrafię wam pomóc panowie i trzeba to skończyć - mówi Wojciech Żabiałowicz.

[b][tag=60082]

Dariusz Ostafiński[/tag], WP SportoweFakty: Jak pan oceni Get Well po blamażu z Unią Leszno?[/b]

Wojciech Żabiałowicz, były żużlowiec i trener Apatora Toruń: Ręce opadają. Dużo się mówi, a mało się robi. Jako były zawodnik jestem za tym, żeby menedżera Jacka Frątczaka odwołać z klubu. Nie wiem, co zrobi właściciel, ale według mnie taki ruch jest oczywisty. Pan menedżer cały czas dużo krzyczy, ale efektów nie ma.

W piątek to wyglądało tak, jakby Unia jechała u siebie.

Tor ewidentnie został zrobiony pod gości. Przecież spotkały się dwie drużyny z górnej półki i nie powinno być aż takiej różnicy. Tymczasem oni się bawili z nami jak z chłopcami. Sajfutdinow z Kołodziejem robili co chcieli. Jak można było do tego dopuścić. Inni, choć są komisarze, kombinują z torem i potrafią go zrobić tak, żeby zyskać jakąś przewagę na starcie. A w Get Well wszyscy skulili uszy po sobie. Już rok temu tak było. Teraz nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Motoarena jest przyjazna dla gości i to jest jeden z dużych problemów Get Well.

Menedżer Frątczak mówi, że zmienia tor, ale nic mu nie wychodzi. Niech zapyta Barona, jak to się robi. Ten to potrafi z leszczyńskiego toru zrobić atut drużyny. W Zielonej Górze jest tak samo. Poza tym nie tylko tor jest problemem Get Well. Atmosfera jest niezdrowa. Jack Holder stanął przed kamerami i powiedział to. Jeśli nic się w tej kwestii nie zmieni, wylecimy.

Menedżer Get Well mówi, że zarządza przez kryzys, że woli, jak zawodnicy skaczą sobie do oczu, bo wtedy widzi, że mają ambicję.

To ja mu zadam pytanie, czy on w ogóle czuje ten sport? A może on tylko mówi to wszystko, bo ma parcie na szkło. Jakbym ja był menedżerem Get Well, to po takim meczu jak piątkowym podałbym się do dymisji. Powiedziałbym, że nie potrafię wam pomóc i trzeba to skończyć.

ZOBACZ WIDEO Piotr Pawlicki: Nie liczę na dziką kartę w SEC, choć fajnie byłoby ją dostać

Mówi się, że menedżer nie zbudował sobie autorytetu u zawodników.

Nie ma go, bo to trzeba sobie wypracować. Jeśli się wchodzi do klubu, to trzeba pewne sprawy poukładać zdecydowanie, ostro. Nie może być tak, że są tańce i uśmiechy. I to wieczne przepraszanie wszystkich. Za co on przepraszał? Jest menedżerem, to podejmuje trudne decyzje i ponosi tego konsekwencje. Prowadziłem zespół i raz był gorzko, raz słodko, ale jak człowiek gonił wynik, to robił zmiany i nikogo nie przepraszał. Jeśli zawodnicy znali reguły, to byli scaleni. Jeden drugiemu pomagał. W tej drużynie, która jest obecnie, ludzie skaczą sobie do oczu.

Jak to się skończy?

Już to powiedziałem. Zlecą z hukiem. Leszno nas rozjechało. Mamy dwóch mistrzów świata, a jesteśmy bezradni. Jak nic się nie zmieni, to będzie katastrofa. Raz jeszcze powtórzę, że na miejscu Frątczaka podałabym się do dymisji.

A może problemem faktycznie jest tylko to, że Doyle, czy Iversen mieli bądź mają problemy sprzętowe?

W meczu z Unią tylko Doyle pojechał na miarę, a reszta była cieniem swoich nazwisk. Nie zwalałbym jednak winy na sprzęt.

Wspomniany Doyle powiedział, że presja jest za duża, że muszą konta w mediach społecznościowych zlikwidować, żeby się odciąć.

A czemu rok temu tego nie mówił. Jak robił mistrza, to nie miał presji. W sporcie to jest coś, czego nie da się uniknąć. Jak człowiek jest mocny sprzętowo i psychicznie, to nic go nie powinno obchodzić. Jak jest słaby, to szuka wymówek. Kiedyś ludzie dyskutowali o sporcie przy budce z piwem, teraz piszą komentarze w internecie. Trzeba umieć z tym żyć. W końcu sport to wielkie igrzyska. Chodzi o to, żeby człowiek się wyżył. Wykrzyczał i powiedział, czy napisał co mu leży na wątrobie.

Właściciel klubu zdaje się jednak nie widzieć problemu. Po porażce z Unią napisał na Facebooku "jedziemy dalej".

Powtórzę, że sport trzeba czuć. Co znaczy, że jedziemy? Gdzie jedziemy? Na razie to jedziemy w dół, więc trzeba to wszystko jakoś inaczej poukładać, coś zmienić.

To kto za Jacka Frątczaka?

Trzeba usiąść przy stole i rozmawiać. Jest paru doświadczonych chłopaków, coś trzeba wybrać, wyciągnąć wnioski. Jeśli nic się wkrótce nie wydarzy, to Get Well spadnie.

Źródło artykułu: