W pięciu dotychczasowych meczach pilskiej drużyny Chris Harris nie pojechał ani razu. Co prawda znalazł się w awizowanym zestawieniu na piątkowy mecz z Orłem Łódź, ale w nim nie pojechał. Nie było to możliwe, zwłaszcza, że nie zjawił się w Polsce.
Brak występów w barwach pilan nie oznacza jednak, że Anglik został już definitywnie skreślony. - Chris sam się do nas odezwał, wyrażając gotowość przyjechania do Piły. Widać, że zaczęło mu zależeć - mówi nam menedżer Euro Finannce Polonii, Tomasz Żentkowski.
Komentatorzy stacji Eleven Sports stwierdzili w czasie niedawnej transmisji, że słyszeli o tym, iż Harris nie odbierał nawet od pilan telefonu. W klubie przyznają, że kontakt z Anglikiem faktycznie był wcześniej utrudniony. Harris najwyraźniej zrozumiał już jednak swój błąd. - Wcześniej z tym kontaktem faktycznie różnie wyglądało. Teraz się to zmieniło. Chris pomału łapie formę, co widać po jego postawie w innych ligach. Może dlatego też tak mu zależy, by pojechać też w Polsce - stwierdza Żentkowski.
W Pile niczego Harrisowi na razie nie obiecują. W najbliższą niedzielę zespół ten podejmie Speed Car Motor Lublin. - Damy Chrisowi znać, kiedy będziemy przygotowywać się na torze do tego meczu. Jeśli faktycznie bardzo mu zależy, to przyjedzie i z nami potrenuje. Wtedy podejmiemy decyzję, co dalej - dodaje Żentkowski.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Mierzymy w podium Speedway of Nations