Stal Rzeszów idzie do Trybunału PZM ze skargą na byłych zawodników. Sprawy będą mieć założone Jake Allen, Nicolas Covatti i Patryk Wojdyło. Allen dostał 50 tysięcy złotych grzywny za to, że nie przyjechał rok temu na mecz z Speed Car Motorem Lublin. Dotąd nie zrobił przelewu. Covatti ma zapłacić tyle samo za absencję w meczu z sezonu 2016. Wreszcie Wojdyło ma oddać 25 tysięcy złotych za złamanie regulaminu sponsorskiego. W Stali mówią, że nie popuszczą. - Będziemy ostrzy jak brzytwa - mówi Marcin Janik, wiceprezes klubu.
Stal nie zamierza się ograniczyć do skargi na zawodników. Klub chce iść do sądów w piętnastu innych sprawach. Głównie chodzi o zaległości byłych sponsorów. Stal chce się bić nawet tam, gdzie ktoś zalega im kilka tysięcy. Można by zażartować, że klub stał się tak bezwzględny, jak komornik z filmu Feliksa Falka z Andrzejem Chyrą w roli głównej. Inna sprawa, że trudno się dziwić. W Stali policzono, że zaległości byłych sponsorów względem klubów sięgają sumy 200 tysięcy złotych.
Nieustępliwość klubu może się brać również z tego, że wypadają kolejne trupy z szafy. Wciąż przychodzą do Stali ludzie, którzy nie dostali swojej kasy za prezesury Andrzeja Łabudzkiego. Ireneusz Nawrocki, nowy właściciel i prezes, musi chcąc nie chcąc te zaległości regulować. Z drugiej strony najwyraźniej doszedł do wniosku, że skoro wierzyciele zaciekle walczą ze Stalą o każdy grosz, to klub musi odpowiedzieć tym samym w stosunku do tych, którzy zalegają mu pieniądze.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku