To właśnie szwedzki żużlowiec uzbierał w Warszawie na inaugurację tegorocznego cyklu najwięcej oczek. Obecnie ma punkt przewagi nad Taiem Woffindenem i trzy nad Maciejem Janowskim.
Pojawiają się jednak głosy, że Fredrika Lindgrena dopadła zadyszka, jeśli nie kryzys. W ostatnim meczu PGE Ekstraligi w Gorzowie przez całe zawody się męczył i uzbierał tylko cztery punkty.
Krzysztof Cegielski uważa jednak, że kibice polskich zawodników w cyklu Grand Prix nie powinni cieszyć się przedwcześnie. - Moim zdaniem słabym występem Lindgrena w Gorzowie nie ma sensu się sugerować. Tamtego dnia jego motocykle były wolne i nie dopasował się do toru Stali. Nie sądzę jednak byśmy w czasie tego sezonu często oglądali go z takiej strony - mówi Cegielski.
U Lindgrena, podobnie jak przed rokiem u Jasona Doyle'a, wszystko podporządkowane jest jednemu celowi. - Jest nim rzecz jasna walka o mistrzostwo świata. Nie sądzę więc, by w tym cyklu mógł przytrafić mu się taki słaby występ jak na lidze. Widać, że podporządkowuje wszystko rywalizacji w Grand Prix i w sobotę będzie pewnie perfekcyjnie przygotowany - dodaje ekspert.
Kto będzie największym zagrożeniem dla Lindgrena w Pradze? Zdaniem Cegielskiego Doyle, Woffinden i trzej nasi reprezentanci - Patryk Dudek, Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski.
- My, Polacy, jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji. Tak naprawdę to każdego z tej trójki stać na to, by wygrać. Jeśli nie wydarzy się nic nie spodziewanego, to każdy z nich będzie znajdować się po pięciu seriach wyścigów w czołówce. Dudek i Zmarzlik weszli na wysoki poziom, a Maciej Janowski już w Warszawie był o krok od wygranej. Ostatnie wyniki w lidze pokazują poza tym, że groźni będzie też Jason Doyle - kwituje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu