Finał Grand Prix Czech dostarczył gigantycznych emocji. Patryk Dudek prowadził przez prawie cały wyścig od startu do mety. Na ostatnich metrach ubiegł go jednak szalejący Fredrik Lindgren i to Szwed wyjedzie z Pragi jako triumfator. W półfinale po pechowym upadku odpadł Maciej Janowski, z kolei po rundzie zasadniczej Przemysław Pawlicki i Bartosz Zmarzlik.
- Uważam, że Patryk Dudek i Maciej Janowski pokazali się z dobrej strony i należy cieszyć się z tego, co zdobyli. Bartosz Zmarzlik męczył się, miał coś nie tak z motocyklem, był kompletnie niedopasowany do tego toru. Tak samo Przemek Pawlicki. Ale szczęśliwie się zakończyło, bo Polak stanął na podium, choć jest też pewien niedosyt po wykluczeniu Janowskiego. Miał pecha i na pewno z tego powodu jest przykro, bo w całych zawodach prezentował się znakomicie - mówi Marta Półtorak.
Reprezentant Polski upadł w półfinale po kontakcie z Emilem Sajfutdinowem. Sędzia Krister Gardell o dziwo długo się nie zastanawiał i niemal od razu wykluczył z powtórki wrocławianina, który nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra ze Szwecji. - Szczerze mówiąc, Maciek odpadł pechowo, bo w zasadzie ciężko się tam doszukać jego winy. Z drugiej strony trudno też oskarżać Emila, że zrobił to celowo i z premedytacją. Widać było jednak, że poszerzał tor jazdy. Myślę, że to był pech. Nie było tam dla mnie winy Maćka, bo on jechał swoje. Trudna i dziwna sytuacja, którą ciężko jednoznacznie ocenić. Najlepiej, gdyby pojechali w powtórce obaj, ale jak wiemy, sędzia kogoś musiał wykluczyć. Janowski ma jednak prawo czuć się pokrzywdzonym - przyznaje była prezes klubu z Rzeszowa.
Trzecia runda cyklu Grand Prix zaplanowana jest na 30 czerwca w duńskim Horsens, gdzie w latach 2016-2017 wygrywał Janowski.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu