"Ostro w lewo" to cykl felietonów Michała Wachowskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Tydzień po tym, jak Real Madryt wygrał po raz trzeci z rzędu piłkarską Ligę Mistrzów, jego trener, Zinedine Zidane podał się sensacyjnie do dymisji. Pomyślałem sobie wtedy: ciekawe, czy tak samo będzie z Fogo Unią. Mając taki mocny skład, leszczynianie mogą obronić w tym roku tytuł, a potem wygrać go trzeci raz z rzędu. Kto wie czy Piotr Baron, podobnie jak Zidane, nie zechce wtedy odejść w chwili chwały. Bo z tego co słyszę, szanse na to, by zrezygnował z niego sam zarząd, są w zasadzie zerowe.
Pana Piotra z Leszna w żadnym razie nie wyganiam. Lubię jednak rozmyślać nad tym, "co by było gdyby". Unia, kiedy rozstanie się z Baronem, dużego wyboru na rynku menedżerskim mieć nie będzie. Działacze sami przyznają: dobrych szkoleniowców w Polsce można policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk. A tych bez aktualnego zatrudnienia nie ma praktycznie w ogóle. Chyba, że... Sławomir Kryjom.
Był czas, kiedy jego relacje z Unią Leszno były niemal na ostrzu noża. Gdy w 2011 roku prowadził Unibax, bez ogródek mówił o złym przygotowaniu toru na stadionie Alfreda Smoczyka. Pamiętam, jak wielu fanów w Lesznie te słowa zabolały. Zwłaszcza, że padły z ust osoby, która pochodzi z ich miasta i w tamtejszym klubie zaczynała karierę związaną ze speedwayem. Był tam kierownikiem drużyny, a potem dyrektorem sportowym. Odnosił sukcesy menedżerskie i organizacyjne, więc nic dziwnego, że zechcieli go w Unibaksie Toruń.
Wspominam te wydarzenia, by zauważyć, jak wiele w ciągu tych siedmiu lat się zmieniło. Od kwietnia 2016 roku Kryjom znów jest blisko klubu w Lesznie. Został wtedy dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Dobrze żyje z prezydentem Łukaszem Borowiakiem, politykami, działaczami i zawodnikami Unii. Klubu broni też w mediach społecznościowych - jak przy okazji tematu ewentualnej budowy nowego stadionu. Ostatnio, gdy zapytałem o Kryjoma paru kibiców z Leszna, nie usłyszałem na niego złego słowa. Ciekaw jestem, jakie byłyby komentarze, gdyby miał zostać następcą Piotra Barona.
Jeden z kolegów redaktorów powiedział mi jakiś czas temu: Kryjom do żużla jako menedżer już raczej nie wróci. Odpowiadam na to: ciągnie wilka do lasu. Pan Sławek nadal jest blisko żużla, czy to w roli eksperta telewizyjnego czy prasowego. Z czasem może to jednak nie wystarczyć. Obserwując żużel, przywykłem już zresztą do tego, że nigdy nie mówi się nigdy. Bo kto dwa lata temu uwierzyłby w to, że Jacek Frątczak wróci jako menedżer i to do... Get Well Toruń. Gdybym to wtedy napisał, kazano by puknąć mi się w głowę.
Podejrzewam, że Sławomir Kryjom za wypominanie mu starych dziejów (grzechów?) może się obrazić. Świat nie jest jednak czarno-biały, a mówienie o samych plusach, przemilczając minusy byłoby nieuczciwe. A jeśli w Lesznie Kryjomowi wybaczyli, to nie powinien czuć tylko i wyłącznie satysfakcję. Widocznie sobie na ponowne zaufanie zapracował. Podejrzewam, że jeśli w przyszłości prezes Piotr Rusiecki faktycznie złoży mu propozycję, Kryjom odpowie: "Są kluby, którym się nie odmawia".
PS. Zdaje mi się, że jakiś czas temu weszliśmy panu Sławkowi na ambicję, nie umieszczając go w gronie dziesięciu najlepszych trenerów/menedżerów ostatniej dekady. "4 medale DMP (dwa złote i dwa srebrne) to za mało, żeby się załapać do rankingu... Dobrze wybraliście WP SportoweFakty" - napisał wtedy Kryjom na Twitterze. Wracając jeszcze raz do tej pracy, mógłby utrzeć redaktorom, którzy na niego nie głosowali, nosa.
Michał Wachowski
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku