Piotr Szymański: Zdania nie zmieniam. Walczymy wciąż o złoto (wywiad)

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Phil Morris i Piotr Szymański
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Phil Morris i Piotr Szymański

Celem Polaków na sobotni 2. finał SoN jest najpierw awans do czołowej trójki i walka w barażu o wielki finał. Biało-Czerwoni, choć zawalili pierwszą część zawodów, nadal chcą walczyć o najwyższe laury o czym przekonuje Piotr Szymański.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Większość w Polsce narzekała na taki, a nie inny regulamin Speedway of Nations, a po pierwszym dniu finału może się okazać, że tylko takie reguły utrzymują nas przy życiu i jesteśmy, przynajmniej teoretycznie, wciąż w walce o najwyższe laury. Co pan na to?

Piotr Szymański: Przyznam się szczerze, że dawno po żadnych zawodach z udziałem reprezentacji Polski nie komentowałem tak słabego wyniku naszych żużlowców. To jest sport. Co ja mam dzisiaj odkrywczego powiedzieć? Trzeba w sobotę zająć co najmniej trzecie miejsce, by dostać się do wyścigu barażowego o wielki finał. Nie każdy dzień musi być tak zły jak ten piątek. Trudno mi jest powiedzieć, co się stało z naszymi reprezentantami.

[b]

Jeśli pomysłodawcom tej formuły chodziło o zdetronizowanie Polaków, to triumfują, choć paradoksalnie sami uchylili nam furtkę do ewentualnego sukcesu...[/b]

Może i tak, ale pod kątem frekwencji na pewno nie jest to sukces. Boję się, że po piątkowym naszym wyniku, stadion w sobotę nie zapełni się w komplecie.

Słowem, Polacy nie kupili Speedway of Nations?

Jest to na pewno przykre rozczarowanie. Dla mnie jest to zaskakujące. Pamiętam ostatnie mistrzostwa świata par w Polsce, które w 1991 roku odbyły się akurat u mnie w Poznaniu. Stadion wówczas też nie był zapełniony w komplecie, ale pamiętam, że było 80 procent biletów było sprzedane, co jak na Poznań było dobrym wynikiem. Kibice w przeszłości chodzili na finały mistrzostw świata par.

Zatem SoN do poprawki, bo nawet w Polsce ta impreza się nie sprzedała?

Nie ukrywam, że rozmawialiśmy zarówno z przedstawicielami FIM, jak i BSI nad nowymi pomysłami odnośnie tej imprezy. Nie chcę na razie zdradzać szczegółów. Na pewno te pary nie są same w sobie takie złe. To naprawdę mogą być fajne zawody. Nie zmieniam absolutnie mojej podstawowej idei, że pary trzeba rozgrywać przemiennie z Drużynowym Pucharem Świata. Może powtarzam się pięćdziesiąty raz, ale tak uważam i zdania nie zmienię. Jednego roku wszystkie federacje mają szansę wystąpić w Speedway of Nations w formule parowej, a następnego te, które mają reprezentacje na wysokim poziomie, jak my, Brytyjczycy czy Szwedzi, mogą jechać DPŚ. Tak to powinno wyglądać.

Jest pan zaskoczony wynikami rywalizacji SoN na półmetku?

Trochę tak. Szczególnie Brytyjczykami. Tai Woffinden to klasa sama w sobie, ale wychodzi na to, że moim dobrym ruchem było zasugerowanie do cyklu SEC Roberta Lamberta. Obserwuję tego zawodnika od kilka lat i widzę, jak duży poczynił postęp.

Tai Woffinden wykorzystał znajomość domowego toru, czego kompletnie nie można powiedzieć o Polakach...

Rzeczywiście, Tai Woffinden nie dość, że zdobył komplet 18 punktów, to na dodatek poprowadził Roberta Lamberta i dzięki temu Brytyjczycy prowadzą na półmetku. My niestety pogubiliśmy się.

Proszę opowiedzieć, jak wyglądały kulisy współpracy Polaków w tym pierwszym finale SoN. Podczas DPŚ tworzymy jeden wielki team z dużą wymianą doświadczeń i przemyśleń, a we Wrocławiu wszystko jakby posypało się od tej nieszczęsnej taśmy Patryka Dudka. Taka nerwówka była w boksie Polaków?

Cały czas była wymiana doświadczeń. Tutaj nie widziałem żadnej różnicy w porównaniu z DPŚ. Patryk Dudek cały czas rozmawiał z Maksymem Drabikiem, udzielał mu wskazówek po swoich startach. Wieczorem spotkamy się na kolacji i dalej we własnym gronie będziemy to analizować, co trzeba poprawić przed sobotą. Od lat mówię, że zawsze walczymy o złoto. Nasz cel pozostaje bez zmian, nawet po tak nieudanym piątku. Może wielu będzie to hejtować, ale my cały czas stawiamy sobie za cel zwycięstwo w tych zawodach. Problemem było chyba dopasowanie do toru? Polacy mieli koszmarne starty...Owszem, ale to już kwestia zawodników. Nie będę się za nich wypowiadał, co im nie pasowało.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018: Jakub Błaszczykowski dla WP SportoweFakty: Nie będę się bał. Podejdę do rzutu karnego

Źródło artykułu: