Janusz Kołodziej: Pojawiają się brednie na mój temat. Chcę, żeby moi adepci jeździli dla Unii Tarnów (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Grupa Azoty wycofała się ze sponsorowania szkółki Janusza Kołodzieja. Do tego adepci zawodnika nie mogą trenować na torze w Tarnowie. Lider Fogo Unii Leszno deklaruje jednak, że miejsce jego podopiecznych jest w Unii Tarnów.

Jakub Czosnyka, Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Dwa lata nie startował Pan w meczu ligowym w Tarnowie. Trochę czasu upłynęło.

Janusz Kołodziej: Śmialiśmy się z drużyną, że musiałem gdzieś hotel rezerwować przed meczem. I że miałem tak daleką drogą na stadion, że po drodze zmienialiśmy się z mechanikami za kierownicą busa (śmiech).

[b]

Tęsknota za Unią Tarnów jeszcze została?
[/b]

Wiadomo, że przeżywam to, co się dzieje w tym klubie. Spędzam w tym mieście mnóstwo czasu. Co prawda kilka rzeczy mogłoby wyglądać lepiej, ale nic na to nie poradzę. W tym momencie jestem zawodnikiem Fogo Unii Leszno i bardzo się z tego cieszę. Mega mi się podoba klimat w drużynie i to, jak klub jest prowadzony. Mam jednak marzenie, żeby zmieniło się coś z prowadzeniem szkółki. Nie zakładałem tego dla siebie, bo nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Robiłem to z myślą o Unii Tarnów. Udało nam się wtedy porozumieć z Grupą Azoty, ale teraz niestety sponsor nam się wycofał.

Pana szkółka w zasadzie od samego początku wspierana była przez Grupę Azoty. Jak sobie radzicie teraz?

Podkreślę, że szkółkę zakładałem z myślą o Unii Tarnów. Już drugi rok trenujemy poza Tarnowem, bo nie możemy się dogadać. To jest dla mnie przykre. Gdybym kierował się emocjami, to odpuściłbym to wszystko. Ale patrząc na tych adeptów, dla mnie ważne jest, że coś robią i jeżdżą. To są tylko dzieci i naprawdę trzeba mieć do nich normalne podejście. Moi zawodnicy jeżdżą w innych klubach, bo po prostu mają tam miejsce. Mam nadzieję, że kiedyś wszystko tak się pozmienia, że niejeden z tych chłopców będzie jeździł dla Unii Tarnów.

Skąd wzięła się decyzja Grupy Azoty o zaprzestaniu sponsorowania Pana szkółki?

Nie wiem, nie mam pojęcia. Po prostu jest taka decyzja firmy. Nie wiem, czy ona zapadła z pomocą kogoś, czy bez. Generalnie bardzo dziękuję za ten czas, kiedy mogłem jeździć z reklamą Grupy Azoty na czapce i motocyklu. To naprawdę dało dużo mi oraz szkółce. Wiadomo, że teraz jest trochę tego szkoda. Akurat jeśli chodzi o mnie, to nie jest to takie ważne. Bardziej mam na myśli tutaj szkółkę i te dzieciaki. Na pewno jednak cieszę się, że tak fajnie było przez tyle lat.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku

Rozumiem, że rozstaliście się w zgodzie i nie mówicie "nie" ewentualnej współpracy w przyszłości.

Tak, oczywiście. Nie zamykamy sobie drogi.

Pana szkółka nie trenuje w Tarnowie. Szukacie za to możliwości treningów na torach innych klubów. To chyba mało komfortowa sytuacja...

To, że teraz moi podopieczni trenują w Rzeszowie, Krośnie czy w Krakowie, nie ma większego znaczenia. To są dzieci i trzeba mieć do nich normalne podejście. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze coś się zmieni i niejeden z tych chłopaków będzie jeździł w Unii Tarnów.

Na co dzień jeździ Pan w drużynie z Leszna. Treningi i przygotowania do meczów ligowych na pewno kosztują sporo czasu. Jak Pan godzi to wszystko z prowadzeniem szkółki?

Sam bym sobie nie poradził. Potrzebne są pieniążki na funkcjonowanie szkółki. Ludzie, którzy np. przygotowują tor, czy pracują przy sprzęcie dla chłopaków, nie będą robić tego za darmo. Szkoda, że tak się stało z Grupą Azoty, ale radzimy sobie. Na szczęście moje pieniądze z żużla też coś pomagają, jednak mam nadzieję, że znajdziemy wkrótce jakiegoś fajnego sponsora. Czasami zresztą słyszę jakieś plotki, które są totalną bzdurą. Że na przykład mam jeszcze z tego wszystkiego jakieś pieniądze. A tak naprawdę ja jestem jednym ze sponsorów tej szkółki. I nawet, gdy była z nami Grupa Azoty, to też inwestowałem w to wszystko. Gdyby ktoś wymagał ode mnie jakichś faktur, czy dokumentów, to ja to wszystko mam. Bez sensu, że czasami pojawiają się jakieś brednie na mój temat.

Dużo ciepłych słów na temat funkcjonowania szkółki można usłyszeć ze strony rodziców, których dzieci trenują u Pana. Mówią, że wszystko zorganizowane jest bardzo profesjonalnie.

Nie mam żadnych planów w stosunków do tych dzieci. Mam swój tor, dużo sprzętu, więc chciałem to wykorzystać i pomóc tym chętnym dzieciom, które chcą spróbować swoich sił na żużlu. W tym momencie trochę jest trudniej, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni. Jednak gdyby ktoś się znalazł ze sponsorów, to gorąco zapraszam. Mamy dużo kevlarów. W tym momencie jedenaście. Wszystkie są w podobnych barwach. Moglibyśmy umieścić tam loga sponsorów. Być może ktoś by miał z tego fajną reklamę.

Jak dużo osób jest zaangażowanych w pracę przy szkółce?

Dużo by mówić. Jest nas naprawdę bardzo sporo. Przydałoby się nawet jeszcze kilka osób do pomocy. Na razie tworzymy zespół kilku osób, które pracują przy szkółce. Jak wszystko dobrze się uda, to od poniedziałku do czwartku mamy codziennie treningi. W poniedziałki i środy trenujemy na miejscu, a we wtorki i czwartki na wyjeździe. Trochę tracimy czasu na te dojazdy. Bardzo dziękuję przy okazji klubom, które pozwalają nam trenować u siebie. Naprawdę dużo nam to daje, że mamy od nich zielone światło. W każdym razie obowiązków jest dużo. Ciężko też wyrobić się z treningiem w dwóch godzinach. Jak mamy wyjazd, to poświęcamy temu 6-8 godzin. Dużo się dzieje, a dzieci jest ogrom. Są nowi chętni, ale musimy to wszystko hamować, bo za chwilę byśmy się w tym wszystkim pogubili.

Rozmawiali: Jakub Czosnyka i Kamil Hynek

Źródło artykułu: