ROW Rybnik przespał początek meczu w Gnieźnie (45:44). Po pierwszej fazie zawodów gospodarze mieli ośmiopunktową przewagę nad rywalami sąsiadującymi w ligowej tabeli. - Mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, a przegraliśmy jednym punktem. Gospodarze byli jednak lepsi. Szkoda, że od pierwszych biegów nie atakowaliśmy bardziej przeciwnika. Początek meczu zaważył na wyniku - przyznał Kacper Woryna zaraz po meczu.
On sam nie ustrzegł się wpadki. W biegu czwartym przegrał podwójnie z parą miejscowych Mirosław Jabłoński - Norbert Krakowiak. Zgromadzonym kibicom mogła szczególnie podobać się jazda juniora Car Gwarant Startu Gniezno, który umiejętnie blokował rozpędzającego się po zewnętrznej Worynę. 21-letni zawodnik chcąc odwrócić kolejność na torze przesadził z próbą nabierania prędkości. - W pewnym momencie skończyłem ten bieg na bandzie. Na początku zawodów nie było tam jeszcze tak odsypane jak w późniejszych wyścigach. Norbert Krakowiak był szybszy i nie popełnił żadnego błędu, więc nie dałem rady go wyprzedzić - dodał.
Przegrana z mniej renomowanym rywalem dała sporo do myślenia Worynie i jego teamowi. - Po pierwszym swoim biegu czułem się bardzo sfrustrowany. Nie byłem zadowolony ze swojej jazdy. Po czwartym wyścigu zmieniłem motocykl i to była decyzja, która przyniosła radość w biegach późniejszych z tego, co osiągnąłem dzięki temu. Wszystko zagrało, choć ja nie ustrzegłem się błędów - skomentował.
Lider pretendenta do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej ogromną wolę walki i determinację zaprezentował także w biegu dziesiątym. W tej odsłonie przeforsował się z trzeciej pozycji na pierwszą wyprzedzając na samej kresce prowadzącego Eduarda Krcmara. - Musiałem się sporo napocić w tym biegu, ale i w pozostałych, aby odbierać punkty gospodarzom. Indywidualny wynik bardzo cieszy, ale dla mnie najważniejsza jest drużyna jako całość. A ta niestety przegrała - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie! Zobacz na jakim etapie jest budowa