- Zazdrościmy Unii Leszno i chcemy szkolić tak samo. Nie trafiają do nas opinie, że lepiej kupić zawodnika. Już jako młodsi kibice woleliśmy chodzić na swoich. Nawet, kiedy jest porażka, to z udziałem wychowanków przyjmuje się ją inaczej, bo zawsze wiadomo, że taki zawodnik zostawił serce i na pewno nie zamknął gazu - mówi w rozmowie z PZM.TV prezes MDM Komputery TŻ Ostrovii Radosław Strzelczyk.
Szkółkę uruchomili w 2016. W każdym sezonie wydają na ten cel ogromne sumy. Mają trzech adeptów, którzy jeżdżą na motocyklach o pojemności 500 ccm, dwóch na 250 ccm, a do tego dochodzi jeszcze młody narybek, który szkoli się na pitbike'ach. Treningi odbywają się dwa, a czasami nawet trzy razy w tygodniu pod okiem trenera Mariusza Staszewskiego.
- Koszty są ogromne, ale balsamem na nasze serca będzie liczba zdanych licencji -przekonują działacze ostrowskiego klubu, którzy dbają, żeby zawodnicy nie tylko podnosili swoje umiejętności na torze, ale także poszerzali swoją wiedzę dotyczącą kwestii sprzętowych.
- Kiedy sprzęt się psuje, to naprawia go nasz miejscowy mechanik Jarek Krawczyk. Chłopacy się przyglądają i uczą. Potrafią już sami wyciągnąć silnik i go ponownie zamontować. Zmieniają również na własną rękę opony. To też jest element szkolenia, które prowadzimy - tłumaczy wiceprezes Ostrovii Waldemar Górski.
Ostrovia marzy o tym, żeby w niedługim czasie mieć zespół złożony z samych wychowanków. Droga daleka, ale cel godny pochwały.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie! Zobacz na jakim etapie jest budowa