Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Dwóch zawodników legalnie bierze doping (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński

Z informacji, jakie uzyskałem w POLADA, wynika, że co najmniej dwóch zawodników jeżdżących w polskich ligach dysponuje zatwierdzonym wnioskiem o wyłączenia terapeutyczne, czyli TUE. Zawodników legalnie biorących doping jest jednak więcej.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

***

Przy okazji dopingowej wpadki Grigorija Łaguty (21 miesięcy zawieszenia za stosowanie meldonium) dowiedzieliśmy się, że istnieje coś takiego jak TUE. ROW Rybnik, polski klub Łaguty, starał się bowiem o TUE (wniosek o wyłączenie terapeutyczne) ze skutkiem wstecznym. Ni mniej, ni więcej, chodziło o to, by POLADA (Polska Agencja Antydopingowa) zaakceptowała i zalegalizowała to, że zawodnik brał doping. Posiadanie TUE oznacza bowiem, iż sportowiec ma zgodę antydopingówki na stosowanie zabronionego środka. W przypadku Łaguty POLADA nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Nie znaczy to jednak, że w żużlu nie mamy zawodników legalnie biorących doping.

Po krótkim śledztwie przeprowadzonym w POLADA wiemy, że jest co najmniej dwóch żużlowców, którzy mają TUE wydane przez naszą antydopingówkę, czyli legalnie stosują środki znajdujące się na liście zabronionych. Nie można jednak wykluczyć, że TUE ma więcej żużlowców. Duet, o którym mówimy ma bowiem TUE wyłącznie na ligę polską. Słowem panowie mogą jeździć u nas, ale za granicą wyłączenie terapeutyczne wydane przez narodową federację nie obowiązuje. Są jednak tacy, chodzi o żużlowców startujących w mistrzostwach świata i Europy, którzy otrzymali TUE za pośrednictwem światowej federacji. Jeśli tam je dostali, to już nie muszą się o nie starać w swoich narodowych federacjach.

POLADA ma dane dotyczące zawodników, którzy mają TUE wystawione na ligowe podwórko. Nie wie natomiast nic o tych, którym wniosek podbiła światowa federacja. W tym przypadku prawda wychodzi na jaw dopiero w przypadku kontroli. Jeśli więc zawodnik X, który startuje w Grand Prix, ma TUE, to POLADA dowiaduje się o tym dopiero w przypadku badań przeprowadzanych przy okazji meczu. Wynika to stąd, że kontrolowany żużlowiec musi zaznaczyć w specjalnym formularzu, czy ma TUE na jakąś zabronioną substancję. Jeśli badanie wykryje jej obecność w organizmie, to nie jest to traktowane jako doping.

Co jeszcze trzeba wiedzieć o TUE? Ano to, że jest wystawiane maksymalnie na dwa lata. Dopiero po tym czasie można się starać o przedłużenie. Zasadniczo wszystko zależy od terapii. Czasami nie trzeba długiego czasu, by wyleczyć dany uraz czy schorzenie. Do uzyskania TUE potrzeba jest dokumentacja medyczna i zalecenia lekarskie. Komitety medyczny TUE, który składa się z lekarzy medycyny sportowej, ale i też kardiologa, ortopedy i endokrynologa, może jednak zakwestionować papiery przedstawione przez zawodnika i poprosić o powtórzenie badań. Trzeba nadmienić, iż każdy sportowiec powinien podjąć starania o TUE co najmniej na 21 dni przed datą, która oznacza rozpoczęcie leczenia z pomocą środka znajdującego się na liście środków zabronionych. Tylko 21 dni daje gwarancję, że POLADA zdoła to rozpatrzyć.

Zawodnik, który startuje wyłącznie w krajowej lidze, występuje o TUE w rodzimej federacji i swojej antydopingówce. Tylko ten, kto jedzie o mistrzostwo świata bądź Europy musi załatwiać sprawę przez FIM i WADA.

À propos Łaguty warto wyjaśnić, iż w POLADA nie słyszeli o przypadku, by ktoś dostał TUE na meldonium. Teoretycznie jest to możliwe, ale praktycznie nie ma uzasadnienia. Meldonium ma oddziaływanie kardiologiczne, jest też stosowane przy ciężkich przeziębieniach. W przypadku sportowców nie jest to środek niezbędny do leczenia. W antydopingówce usłyszałem, że meldonium jest wyłącznie wschodnim wynalazkiem.

PS. W zasadzie to teraz mamy taki czas, że powinno się pisać o futbolu, nie o żużlu. Nie czuję jednak takiej potrzeby, choć klęska Polaków (zaznaczam, że chodzi mi o styl, a nie o sam fakt zakończenia mundialu na rozgrywkach grupowych) aż prosi się o komentarz. Mogę napisać o tym, jak widziałem to w jednym z angielskich pubów. Mecz naszych z Kolumbią został włączony dopiero na prośbę jednej z osób, z którą przyszedłem. Nie oglądał tego nikt poza moją rodziną. Nie dziwię się, bo oglądanie tego było katorgą. Klienci, którzy dzień wcześniej niesamowicie emocjonowali się spotkaniem Niemców ze Szwedami, tym razem spokojnie sączyli piwo i kolejne bramki Kolumbijczyków nie robiły na nich żadnego wrażenia (może to i dobrze). Na mnie też, choć nie sposób uciec od refleksji, że wróciliśmy do przeszłości. Znów oglądaliśmy kadrę z czasów, zanim przejął ją trener Adam Nawałka.

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników MRGARDEN GKM Grudziądz

Źródło artykułu: