Tai Woffinden miał świetny finał Grand Prix Danii, ale początek wcale nie wskazywał na to, że to będzie wieczór Brytyjczyka. - Start zawodów miałem z perturbacjami. Ścigałem Emila Sajfutdinowa i o mały włos nie mieliśmy groźnego wypadku. Zahaczyłem go, ale na szczęście obaj utrzymaliśmy się na swoich motocyklach. Po wyścigu przeprosiłem Emila za to zajście. W drugim starcie czułem się wyśmienicie. Wygrałem z dużą przewagą. Miałem odpowiednią szybkość - wyjaśniał po turnieju w Horsens jego zwycięzca.
Później doszło do sytuacji, w której Woffinden upadł w pierwszym wirażu i sędzia Craig Ackroyd mógł go wykluczyć z powtórki, ale łaskawym okiem spojrzał na rodaka i zarządził restart w czwórkę. - W trzecim swoim wyścigu startowałem z czwartego pola. Na wejściu w wiraż zabrakło dla mnie miejsca. Później dokonaliśmy drobnej korekty w sprzęcie, która okazała się kluczowa. Byłem już wtedy bardzo szybki. Co nie zmienia faktu, że niezwykle istotny był także wybór pól startowych - dodał Woffinden.
Nowy lider klasyfikacji przejściowej cyklu zarówno w półfinale jak i finale wybierał pierwsze pole startowe. - Było po prostu zdecydowanie najlepsze. Krawężnik stanowił duży handicap, choć oczywiście zarówno w półfinale jak i finale nie gwarantował zwycięstwa. To jest przecież żużel i różne rzeczy mogą się dziać - zaznaczył Woffinden.
Brytyjczyk po trzech rundach SGP ma aż 49 punktów i o 10 wyprzedza Fredrika Lindgrena, a nad trzecim Emilem Sajfutdinowem ma 15 punktów przewagi. - To jeszcze nic nie znaczy. Przed nami siedem turniejów - zastrzega Brytyjczyk. - Wygranie kolejnych zawodów Grand Prix specjalnie mnie nie podnieca. Moim celem jest zdobycie mistrzostwa świata na koniec sezonu. Do tego dążę. Przewagą, którą wypracowałem po trzech rundach specjalnie się nie ekscytuję - zakończył nowy lider cyklu.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden: Krystyna Kloc i Andrzej Rusko wykonują wspaniałą pracę