W Hallstaviku na silniku polskiego tunera wygrał Maciej Janowski. Wcześniej dwa razy zrobił to Tai Woffinden (w Warszawie i Horsens). Dominację Ryszarda Kowalskiego był w stanie jak na razie przełamać tylko na chwilę Fredrik Lindgren, który okazał się najlepszy w Pradze na silniku od Flemminga Graversena.
Dlaczego Polak dzieli i rządzi w Grand Prix? W środowisku wszyscy mówią, że to efekt ciężkiej pracy i ogromnych inwestycji. Kowalski pilnie strzeże swoich tajemnic, ale od czasu do czasu chwali się w mediach społecznościowych nowinkami, które pojawiają się w jego warsztacie.
- W Grand Prix jeżdżą przede wszystkim silniki trójki: Ryszard Kowalski, Flemming Graversen i Jana Andersson. Peter Johns został lekko z tyłu. W dalszym ciągu nie może wrócić na szczyt - zauważa Krzysztof Cegielski.
- Wydaje mi się jednak, że teraz rzeczywiście nadszedł czas Ryszarda Kowalskiego. To jednak zupełnie normalne. Chwile sławy miał Jan Andersson. Niedawno szczycie był Flemming Graversen. Nieco wcześniej dominował Peter Johns, a teraz przyszedł moment Ryszarda Kowalskiego. W sumie dobrze by było, gdyby zdobył z którymś zawodników tytuł. To byłoby takie odświeżenie. Szansa jest duża, bo ma Taia Woffindena, a to żużlowiec, który był chyba najbardziej głodny złota jeszcze przed startem cyklu - podkreśla Cegielski.
Na ten moment wydaje się, że złoty medal zawodnika startującego na silniku Ryszarda Kowalskiego to oczywistość. Niektórzy idą jednak już o krok dalej i twierdzą, że dominacja polskiego tunera będzie mieć miejsce również w kolejnych latach. - Świetne zaplecze warsztatowe to nie wszystko. U Ryszarda Kowalskiego niezwykle istotna jest mądrość życiowa. To bardzo pragmatyczny człowiek, a to pomaga wyciągać wnioski - mówi nam Jacek Frątczak, menedżer Get Well, który polskiemu tunerowi również sporo zawdzięcza, bo kilku toruńskich zawodników należy do grona klientów Kowalskiego.
Na czym ma polegać ta mądrość? Frątczak tematu rozwijać nie chce, ale swoje spostrzeżenia ma Krzysztof Cegielski. - Ryszard Kowalski nie należy do tunerów, którzy biorą hurtem zawodników. W tym przypadku wyciągał wnioski, ale chyba nie uczył się na własnych błędach, ale raczej widział, co robili jego koledzy po fachu, którzy mieli swoje pięć minut i przesadzali. Efekt był taki, że później na jakiś czas znikali - podkreśla nasz ekspert.
Cegielski zauważa zresztą, że w tej chwili Ryszard Kowalski jest w bardzo komfortowej sytuacji. - Na pewno jest do niego kolejka chętnych, ale to nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Prawda jest taka, że w tej chwili to on rozdaje karty i decyduje, kogo zaprosi do współpracy - podsumowuje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł