W Tarnowie powrót do przeszłości. Wardzała, Rempała i Cierniak znowu spotkali się na torze

Materiały prasowe / Robert Wardzała / Na zdjęciu: Robert Wardzała w studio nSport+.
Materiały prasowe / Robert Wardzała / Na zdjęciu: Robert Wardzała w studio nSport+.

- Syn bardzo chce, ja mam trochę wątpliwości. Na razie wmawiam sobie, że to przymiarka, taka próba - mówi Robert Wardzała, były zawodnik Unii Tarnów i poseł na Sejm, o żużlowym treningu swojego 14-letniego syna Piotra.

Kibice Grupy Azoty Unii mieli w miniony piątek powody do radości. Wspólny trening Piotra Wardzały, Mateusza Cierniaka i Dawida Rempały był powrotem do przeszłości. Ojcowie trójki nastolatków stanowili swego czasu o sile tarnowskiego zespołu. Teraz panowie Robert Wardzała, Mirosław Cierniak i Tomasz Rempała przyglądali się z boku, jak jeżdżą ich latorośle.

- Widać, że ma geny żużlowe - mówi Cierniak senior o treningu młodego Wardzały. - Na razie jednak to z Piotrem wygląda to faktycznie tak, jak opowiada Robert. Jest nauka i zabawa. Chłopak zaczął od jazdy w klasie 125cc, teraz przerzucił się na duży tor i 250cc. Co innego Dawid z Mateuszem. Oni są z pierwszą drużyną Unii, jeżdżą na młodzieżówki, a Mateusz wspólnie z Patrykiem Rolnickim wywalczył awans do finału MMPPK.

Z tym że Mateusz Cierniak i Dawid Rempała jeżdżą, kibice zdążyli się już jednak oswoić. Sensacją było pojawienie się młodego Wardzały. W parku maszyn pomagał mu nie tylko tata Robert, ale przede wszystkim dziadek Marian Wardzała, który przez wiele lat był trenerem Unii. - Tata nie był zachwycony tym, że wnuk chce jeździć, ale teraz z nim jeździ - opowiada Robert, który, zanim wsiadł na żużlowy motocykl też miał ze swoim ojcem ciężką przeprawę.

ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018

- Zawarliśmy układ, o którym było głośno w całym Tarnowie - wspomina Robert. - Miało być tak, że, jak nie zdam licencji, to kończę z żużlem. Tata wysłał mnie na licencję już po trzech miesiącach treningów. Pewnie liczył, że nie będę zbyt dobrze przygotowany, ale zdałem i potem byłem jego zawodnikiem w Unii.

Tak jak Marian Wardzała nie był entuzjastą pomysłu, by jego syn Robert jeździł na żużlu, tak ten nie pieje z zachwytu, gdy widzi na torze swojego 14-letniego Piotra. - A jeszcze drugi mój syn, który ma dziesięć lat, też się przymierza - opowiada Robert. - Co do Piotrka, to on bardzo chce, a ja mam trochę wątpliwości, bo wiem, jak wymagającym i ciężkim sportem jest żużel. Zobaczymy, co z tego będzie. Piotr już jest tak wysoki, jak ja, a jeszcze rośnie, więc finalnie może się okazać do żużla za duży (sport preferuje niskich wzrostem - dop. red.). To, co dzieje się obecnie jest przymiarką, próbą, taką sondą.

Fani w Tarnowie byli jednak zachwyceni tym, że mogli zobaczyć najmłodszych potomków słynnych żużlowych klanów. - Nie kryję, że ja też czułem się trochę tak, jakbym dostał drugie życie - stwierdza Robert. - Pamiętam, że kiedyś jeździliśmy z Mirkiem Cierniakiem w parze i nawet dobrze nam to wychodziło. Zgrzyty? Pewnie, że się zdarzały, bo tam, gdzie walczy się o skład, zawsze są jakieś tarcia. Spotykamy się jednak po latach i nadal jesteśmy kolegami, a to znaczy, że nie było między nami tak źle, jak się czasami mówiło.

Źródło artykułu: