W 2001 roku, kiedy BSI zorganizowało inauguracyjne zawody na Principality Stadium, chciano chociażby po części nawiązać do znakomitej historii jednodniowych finałów IMŚ na Wembley, gdzie zasiadało momentami osiemdziesiąt czy dziewięćdziesiąt tysięcy widzów. Na walijską rundę nie przychodziło tylu widzów, co na legendarny stadion w Londynie, ale na frekwencję powyżej czterdziestu tysięcy można było spokojnie liczyć.
- Cardiff jako trzystutysięczne miasto sprawdziło się, jako gospodarz Grand Prix, miejsce z dobrą atmosferą czy otoczką. Stadionem wkomponowanym w to miasto. Frekwencja nie jest już na tym samym poziomie, co cztery czy pięć lat temu. Tor sztuczny jest dobrze przygotowany, jeden z lepszych torów jednodniowych. Cardiff mi odpowiada, bo trudno byłoby znaleźć lokalizację dla Grand Prix na Wyspach Brytyjskich - uważa Jerzy Kanclerz, który widział wszystkie zawody w stolicy Walii.
Przez wiele lat Cardiff dzierżyło palmę pierwszeństwa pod względem organizacji, przygotowania toru, budowania atmosfery oraz publiczności. Kiedy PZM zorganizował pierwsze zawody na PGE Narodowym od razu zauważono, że dla Cardiff wyrósł poważny konkurent. - Nie ma, co się licytować, te dwa miasta muszą być na żużlowej mapie, bez nich byłoby słabo. Warszawa lepiej wypada, z racji tego, że bardziej interesujemy się tym sportem, jest dla nas ważny i przykładamy dużą wagę do organizacji. Brytyjczycy mają inne priorytety, bo mają piłkę nożną, rugby, wyścigi koni, czy psów. Musimy pilnować tych dużych miast, bo wiemy jak wyglądała sytuacja w australijskim Melbourne. Warszawa z Cardiff nie może się zwalczać. Oni muszą dawać przykład dla innych ośrodków. Niech inni dążą do tego, aby dorównać tym dwóm miejscom - przekonuje Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+.
Spadająca frekwencja może być problemem w niedalekiej przyszłości. Cardiff nie może już poprzestać na tym, co było, ale muszą zostać podjęte większe działania organizacyjne i marketingowe, aby przyciągnąć większą liczbę ludzi na stadion. BSI na pewno nie chciałoby, aby powtórzyła się sytuacja z Danii, gdzie przez kilka sezonów żużlowcy jeździli na stadionie Parken w Kopenhadze, jednak brak zainteresowania ze strony fanów zmusił Brytyjczyków do przeniesienia rundy na mniejszy stadion w Horsens. Wbrew pozorom szefowie cyklu mieliby obiekt zastępczy dla Principality Stadium, National Speedway Stadium w Manchesterze.
ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł
- Obserwuje ten trend od paru lat. Kiedyś to był standard, aby było powyżej czterdziestu paru tysięcy ludzi na trybunach w Cardiff. W przeszłości bardziej dbano o widza, chociażby poprzez występy artystów, np. Bonnie Tyler. To mobilizowało ludzi, aby zebrać się na tym stadionie, przyjść tłumnie. Frekwencja leci w dół, ona jest odczuwalna, niektóre dane co do faktycznej frekwencji, a tego co widzimy na stadionie są rozbieżne. Dla mnie strata Cardiff byłaby dla mnie czymś niezrozumiałym, ale lekkie obawy w tym kierunku są - stwierdza Kanclerz.