Na początek wspomnijmy o tym, co pozytywne. Aż czterech Polaków oglądaliśmy w półfinałach. Taka sytuacja w przeszłości zdarzała się tylko dwukrotnie - w 2007 roku w Bydgoszczy i w 2010 w Toruniu. Po raz pierwszy czterej nasi reprezentanci pojechali jednak w jednym półfinale. Cardiff robi się ulubionym zagranicznym obiektem biało-czerwonych. Rok temu wygrał tam Maciej Janowski, a teraz Bartosz Zmarzlik. Nosa miał najwyraźniej Władysław Komarnicki, który parę dni temu powiedział mi, że druga część sezonu Grand Prix będzie należeć właśnie do jego gorzowskiego ulubieńca.
Komentator Tomasz Dryła naigrywał się trochę z Taia Woffindena, że znów utarto mu nosa w Cardiff. Może i tak, ale czy w końcowym rozrachunku to nie Anglik jest górą? Przecież jego cel to mistrzostwo świata, a szesnaście punktów zdobytych w sobotni wieczór go do tego przybliża. Uciekł przecież zarówno Maciejowi Janowskiemu, jak i Fredrikowi Lindgrenowi, który nie wszedł nawet do półfinałów.
Mimo miejsca na podium, nasz wrocławianin musi odczuwać niedosyt. Zamiast gonić lidera, Janowski stracił do niego kolejne cztery punkty. Jasne, że może obwiniać sędziego za bardzo dyskusyjne wykluczenie. Jednak w biegu trzynastym sam był sobie winien, bo po tym, jak próbował "ukraść" start, puścił gaz, bo spodziewał się przerwania wyścigu. Tak doświadczony żużlowiec powinien wiedzieć, że jedzie się do momentu, aż nie zobaczy się czerwonej flagi.
ZOBACZ WIDEO Warunki na torze w Gdańsku coraz bardziej sprzyjają walce. Będzie dużo emocji na PGE IMME?
Patrząc na generalkę, kibice powinni przestać się łudzić, że któryś z Polaków zdobędzie w tym roku złoto. Woffinden to zbyt doświadczony zawodnik, by pierwsze miejsce ze swoich rąk wypuścić. Chyba, że w szaleńczą pogoń za Anglikiem ruszy Bartosz Zmarzlik. 26 "oczek" jakie traci, to jednak szalenie dużo.
Słowo o Przemysławie Pawlickim. Wygląda na to, że czytał w ostatnim tygodniu felieton Jana Krzystyniaka. Nasz ekspert i były żużlowiec przyznał bez ogródek, że Przemek do Grand Prix się nie nadaje. Widocznie zawodnik poczuł się tymi słowami podrażniony i zmotywowany. Pan Janek ma teraz utartego nosa. Nie zdziwię się jednak, jeśli powie: jedna jaskółka wiosny nie czyni. Pawlicki pokaże klasę, jeśli tak udany występ jak w Cardiff w najbliższym czasie powtórzy.
Michał Wachowski