Pierwszy bieg sezonu 2018 to na dzień dobry kontuzja Jasona Doyle'a. Jakby tego było mało, bardzo długo do pełni formy dochodził Niels Kristian Iversen. Kiedy wydawało się, że Get Well Toruń będzie wychodził na prostą i spróbuje powalczyć o czołową czwórkę, przyszedł mecz w Grudziądzu. Dwie podwójne wygrane wywołały euforię w sektorach gości. Start do trzeciego wyścigu to jednak powrót koszmaru i fatalna kontuzja Runego Holty.
- Co ja mogę powiedzieć. Cały czas pod górę. Ruszyliśmy znów na 5:1 i trzeba mieć świadomość, jakby ten mecz wyglądał pod kątem mentalnym, gdyby gospodarze nie mieliby do odrobienia ośmiu punktów, tylko dwanaście. Musiałem zmienić wszystkie plany, ale za to mi płacą. Już takie rzeczy przerabiałem, "ZZ-ka" i kontuzja w pierwszym biegu. Gdzieś tam na górze Pan Bóg daje mi takie różne zadania. Raz się sprawdziłem to sprawdźmy jeszcze raz, żeby nie było lipy - mówi menedżer Jacek Frątczak.
W drugiej części niedzielnego pojedynku w Grudziądzu, gospodarze złapali właściwy rytm i zdołali wyszarpać zwycięstwo (49:41). Mimo wszystko przyjezdnym należą się brawa za wywiezienie bonusu, mimo podwójnego osłabienia. - Tor się zmienił i miejscowi szybciej wyciągnęli wnioski. Trenowaliśmy na takiej nawierzchni, ale idealnie nie da się jej odtworzyć. Walczyliśmy do samego końca, ale na końcu wygrała drużyna lepsza - podkreśla Frątczak.
Kolejna okazja do złapania punktów dla torunian to domowy pojedynek z Grupą Azoty Unia Tarnów. Najprawdopodobniej do jazdy będzie już gotowy Jason Doyle.
ZOBACZ WIDEO Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę
Kontuzje to dzieło szatana.