Kiedy żużlowcy MDM Komputery TŻ Ostrovia schodzili z toru po tym, jak podziękowali swoim kibicom za doping w niedzielnym meczu z OK Kolejarzem Opole, podszedł do nich Nicolai Klindt, który przywitał się z kolegami i przepraszał trenera Mariusza Staszewskiego za perypetie związane z jego startem w tym meczu. - Co tu dużo mówić. Była nerwówka, bo jechaliśmy z mocnym rywalem bez swojego lidera. Patryk Dolny jednak dał radę - skomentował zaistniałą sytuację Mariusz Staszewski.
Po meczu Nicolai Klindt opowiedział, jakie przygody spotkały go o poranku na lotnisku Luton pod Londynem. - Mój lot był opóźniany cztery razy. Wyszedłem rano z hotelu o godzinie 6:00. Otrzymałem wtedy wiadomość, że mój lot jest opóźniony do godziny 10:20. Pojechałem na lotnisko, na które dotarłem o 6:30. Starałem się zmienić rezerwację biletu na Katowice lub Wrocław. Niestety, wszystkie loty miały pełne obłożenie - tłumaczy Duńczyk.
Gdyby zarezerwowany lot przez Klindta faktycznie rozpoczął się o 10:20, nie byłoby problemu, żeby reprezentant MDM Komputery TŻ Ostrovia dotarł na czas do Ostrowa. - Kiedy czekałem na lotnisku na ten mój opóźniony lot, pojawiły się następne informacje o tym, że opóźnienie jest o kolejne 20 minut, a później, że jednak samolot wyleci z Luton dopiero o godzinie 12:10. Byłem bardzo zły, bo wiedziałem, że w takiej sytuacji nie zdążę na mecz. Szybko rozpocząłem jeszcze poszukiwania połączeń z Heathrow do Berlina oraz ze Stansted do Berlina. Niestety, wszystkie były za późno, abym zdążył do Ostrowa - dodaje Klindt.
Duńczyk w tej nerwowej sytuacji był cały czas w kontakcie ze swoim mechanikiem, który przebywał w Ostrowie oraz trenerem Mariuszem Staszewskim. - Później okazało się, że lot znów jest przełożony na 12:40. Próbowałem się kontaktować z obsługą linii lotniczych, ale nikt nie był w stanie mi pomóc. Cały czas grzały się także telefony z mechanikiem, Piotrem oraz trenerem ostrowskiej drużyny. Byłem bardzo sfrustrowany, bo od 6:30 przebywałem na lotnisku, ale nie mogłem się z niego ruszyć. Byłem po prostu uziemiony - skarży się nasz rozmówca.
Ostrowski klub rozważał początkowo opcję startu z Nicolai Klindtem, który mógł dotrzeć na stadion z lekkim opóźnieniem. - Rozmawiałem o tym z trenerem, ale nie było pewności, o której ostatecznie przylecę do Polski, a później dojadę na stadion. Uważałem, że lepszym rozwiązaniem jest wstawienie do składu Patryka Dolnego. Zawsze lepiej, kiedy zespół liczy siedmiu, a nie sześciu zawodników. Dotarłem na stadion dwie minuty po zakończeniu ostatniego wyścigu. Bardzo się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że koledzy poradzili sobie beze mnie i wygrali ważny mecz -zakończył jeden z najskuteczniejszych żużlowców 2.LŻ.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Betard Sparty Wrocław