W 13. biegu meczu Falubaz Zielona Góra - Fogo Unia Leszno (38:52) polała się krew. Dominik Kubera z impetem uderzył w motocykl Grzegorza Zengoty, pękła osłona prowadnicy i noga zawodnika dostała się między łańcuch i zębatkę. Poleciały iskry, a kevlar i but juniora leszczyńskiej drużyny zostały rozcięte. Skończyło się na utracie dużej ilości krwi i trzech ranach szarpanych palców. Ludzie, którzy widzieli zajście w trakcie telewizyjnej transmisji, pisali do jednego z ekspertów nSport+, że to "zielonogórska masakra piłą mechaniczną".
- Bo też miał Kubera szczęście, że skończyło się na ranach szarpanych - ocenia Robert Wardzała, były żużlowiec, który był gościem telewizji w trakcie niedzielnego meczu. - Łańcuch mógł się zerwać, ale napędzana ogromną mocą zębatka działa jak piła tarczowa, której stolarze używają do cięcia drewna. Kuberze mogło po prostu uciąć nogę.
Na szczęście nic tak makabrycznego się nie stało. - Dominik jest już po zabiegu i znajduje się w dobrej formie - ocenia menedżer Fogo Unii Piotr Baron. - Rany szarpane palców zostały pozszywane, a teraz zawodnik jest pod opieką lekarzy. To twardy chłopak da sobie radę.
Menedżer nie wie, jednak kiedy żużlowiec wróci na tor. - Medycyna jeszcze nie widziała takiego przypadku, jak ten, więc lekarzom trudno jest wyrokować - mówi Baron pół żartem, pół serio. - Trzeba poczekać, choć moim zdaniem on szybko wróci.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018