Żużlowcy Grupy Azoty Unii Tarnów mówią, że klub nie płaci. Zaległości są nawet wobec największej gwiazdy zespołu Nickiego Pedersena. Chciałoby się napisać nic nowego, bo przecież w Tarnowie tak dzieje się od lat. Oczywiście trudno to pochwalać, ale od jednego z pracowników Unii słyszymy, że podobnie, jak rok, czy dwa lata temu, zaległości zostaną wyczyszczone, kiedy wpłynie kolejna transza pieniędzy od tytularnego sponsora, czyli Grupy Azoty.
Kłopot Unii z płaceniem na bieżąco bierze się stąd, że klub, poza pieniędzmi z Ekstraligi Żużlowej i od Grupy Azoty, nie ma za bardzo, skąd wziąć pieniędzy. Miasto daje grosze, a drobnych sponsorów zbyt wielu nie ma. Także Unia żyje od jednej transzy GA do drugiej. Tak było w poprzednich latach i tak jest i teraz. To oznacza, że zawodnicy mogą być o zarobione przez siebie pieniądze spokojni, ale w kontekście przyszłości żużla w Tarnowie to musi niepokoić.
Co będzie, jeśli GA ograniczy wsparcie? To jest możliwe, bo przecież w tym roku koncern wspiera też Speed Car Motor Lublin. Jeśli po sezonie kluby zamienią się ligami (to jest możliwe, bo Motor ma szansę na awans do PGE Ekstraligi, a Unia jest zagrożona spadkiem), to różnie może być.
W tym roku Unia dostanie z kasy GA 3,5 miliona złotych. W ciemno można też założyć, że sponsor dorzuci coś ekstra, jeśli zajdzie taka potrzeba. W stosunku do poprzednich lat kurek z pieniędzmi został jednak mocno przykręcony. W tarnowskim środowisku krążą legendy o sezonie 2012, kiedy to sponsor miał wydać łącznie 17 milionów. 2,5 miliona na spłatę zaległości z 2011 roku, a resztę na gwiazdorski zespół dowodzony przez trenera Marka Cieślaka.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po tarnowsku