Niespełna 30-letni żużlowiec w sobotni wieczór, wspólnie z m.in. Michałem Świącikiem i Markiem Cieślakiem, oglądał Grand Prix Skandynawii w Malilli. Gdy wrócił do hotelu, rozpoczęła się walka z z zatruciem pokarmowym.
- Nie spałem dobrze, ponieważ nabawiłem się zatrucia pokarmowego. Szczerze mówiąc trwało ono całą noc, a także w niedzielę. Może dlatego byłem bardzo spokojny i stonowany. Brakowało mi energii. Po zatruciu wymiotowałem, nie było komfortowo, ale po meczu czułem się już dobrze - zdradza Leon Madsen w rozmowie z "Radiem FON".
Na torze problemów Duńczyka wcale nie było widać. Był poza zasięgiem rywali, w pewnym stylu wygrywając swoje wszystkie wyścigi. Dla Madsena cały ten sezon jest wyśmienity, o czym świadczy m.in. jego średnia biegowa - 2,391.
W niedzielnym spotkaniu pod Jasną Górą forBET Włókniarz Częstochowa pokonał Falubaz Zielona Góra 52:38, wykonując spory krok w kierunku play-off. - To było dobre spotkanie i cenne zwycięstwo. Zdobyliśmy trzy punkty i na 90 proc. zapewniliśmy sobie miejsce w fazie play-off. Dodatkowego kopa dali nam kibice, którzy byli niesamowici - przyznaje Madsen.
Fani forBET Włókniarza są w tym sezonie frekwencyjnym liderem w PGE Ekstralidze. Średnio na domowe spotkania Lwów przychodzi 14 tysięcy widzów, a na meczu z Falubazem na trybunach zasiadło 16 tysięcy kibiców. - Dzięki nim każdy z nas dostaje dodatkowej motywacji, by wygrać mecz, w ten sposób odwdzięczając się fanom - podkreśla Duńczyk.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku