W niedzielę Falubaz Zielona Góra przegrał w Grudziądzu z miejscowym MRGARDEN GKM-em 35:55. Piotr Protasiewicz na grudziądzkim torze był jednym z niewielu mocnych punktów gości. - Jechałem dobre, a może nawet bardzo dobre zawody i to z najtrudniejszego numeru. Potwierdziłem, że już od kilku tygodni moja forma jest w porządku. Gdy jednak ja jadę lepiej, to koledzy, którzy wcześniej prezentowali dobrą dyspozycję, są w dołku - przyznaje Protasiewicz w materiale Falubaz.com.
Po porażce w Grudziądzu, Falubaz nie ma już żadnego marginesu błędu na ostatnią kolejkę PGE Ekstraligi. W najlepszym wypadku zespół Adama Skórnickiego zakończy sezon na barażu, w najgorszym zaś na spadku. - Nie tak miał wyglądać cały sezon, nie tylko mecz w Grudziądzu. Nie jestem od oceniania drużyny. Przegraliśmy, nie mamy nawet punktu bonusowego. Sytuacja jest bardzo słaba - mówi.
Meczem o życie dla Falubazu będzie spotkanie z Grupą Azoty Unią Tarnów. Aby się utrzymać, zielonogórzanie będą musieli wyszarpać pełną pulę (w pierwszym spotkaniu 47:43 dla tarnowian). Zdaniem Protasiewicza, kluczowe będzie przygotowanie powtarzalnej nawierzchni na treningach i najważniejszym pojedynku w tym sezonie. Wcześniej tego brakowało.
- Ja bym za mocno nie czarował. Uważam, że musimy pojechać dwa treningi na torze, który będzie powtarzalny i na którym będziemy ścigali się w niedzielę. To będzie kluczem, a nie płacz czy ciągłe tłumaczenie się, że na sparingach jest dobrze, a w lidze jest inaczej. O tym ktoś decyduje i ktoś za to odpowiada. Po co robić sparingi, skoro gdy przychodzi mecz ligowy to na torze mamy coś innego? - zastanawia się Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Falubazu Zielona Góra
Aby utrzymać oba kluby na bank...Grudziadz dostał co musial...Fz z palcem w tym tam posunie Tarnów i w barażach Gniezno c Czytaj całość