Paweł Baran: Pedersen miał być emerytem i inwalidą. Po sezonie powinni przeprosić jego i nas (wywiad)

Grupa Azoty Unia Tarnów jedzie na mecz o życie do Zielonej Góry. Jeśli zdobędzie minimum 43 punkty, to Faubaz spadnie z PGE Ekstraligi. - Satysfakcję mam już teraz, bo utarliśmy nosa ekspertom. Jedziemy jednak wygrać - zapowiada trener Paweł Baran.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Artur Mroczka i trener Paweł Baran WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Artur Mroczka i trener Paweł Baran

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Mecz w Zielonej Górze będzie najważniejszym w pana trenerskiej karierze?

Paweł Baran, trener Grupy Azoty Unii Tarnów: Na pewno będzie jednym z ważniejszych, ale czy tym najważniejszym? Nie wiem, trudno powiedzieć, bo trochę tych istotnych spotkań mam już za sobą. Kiedyś jechaliśmy o brązowy medal, a rok temu o awans do PGE Ekstraligi. Wszystko to miało ogromne znaczenie, ale z innych powodów.

A presja? Rozgrywa już pan niedzielne spotkanie w głowie?

Przez dwa dni po niedzielnym meczu tego za bardzo nie czułem, bo byliśmy na zawodach młodzieżowych. Nie myślałem wtedy o tym, co nas czeka, ale z czasem myśli w głowie zaczęły się kłębić. Staram się to od siebie jakoś odsunąć, nie nakładać zbyt dużej presji. Na to za chwilę przyjdzie pora.

A nie czuje się pan już w pewnym sensie zwycięzcą? Unia miała z hukiem zlecieć z PGE Ekstraligi, a przed ostatnią kolejką jesteście nadal w grze.

Trochę utarliśmy nosa ekspertom, ale jeśli w niedzielę przegramy, to i tak będzie wielki smutek, a mnie może nic nie uratować. Po czasie może spojrzymy na to inaczej, ale mam nadzieję, że takie analizy w ogóle nie będą mieć miejsca. Skłamałbym jednak, że nie czuję już teraz satysfakcji. Niektórzy przed startem ligi pochowali nas żywcem. Byli też tacy, którzy naśmiewali się z transferu Nickiego Pedersena. Nazywali go emerytem czy inwalidą i mówili, że powinniśmy go dokładnie prześwietlić, bo zaraz wyskoczy nam ze zwolnieniem lekarskim. Każdy się publicznie mądrował, zarzucał nam pewne rzeczy, a my naprawdę nie kupiliśmy kota w worku. Nie jesteśmy głupcami. O pewnych sprawach nie mówiliśmy, ale to nie znaczy, że nic w tym kierunku nie zostało zrobione. Myślę, że niezależnie od tego, co się wydarzy, pewne osoby powinny uderzyć się w pierś i przeprosić Nickiego, że tak go ocenili. A przy okazji chyba też nas, bo to był w stu procentach trafiony transfer. Raczej nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że Unia postawiła Duńczyka na nogi. Słyszałem w końcu, że gdyby nie my, to nie podpisałby nigdzie kontraktu.

W niedzielę wygraliście z Włókniarzem, a Falubaz stracił bonusa w Grudziądzu. Czy wtedy jeszcze bardziej zaczął pan żałować meczu w Toruniu? Mogliście mieć teraz pewne utrzymanie.

Żal to był zaraz po spotkaniu z Get Well, a teraz już o tym nie myślę. Nie jestem z tych, co rozpamiętują, bo jaki miałoby to sens? Zamknęliśmy ten rozdział, wyciągnęliśmy wnioski i myślę, że dało to całkiem niezły efekt.

Przed ostatnią kolejką trzeba było mieć 11 punktów, żeby być pewnym uniknięcia ostatniego miejsca. Unia ma ich 10. Czy jest mecz, którego w rundzie zasadniczej panu szczególnie szkoda?

Na pewno są takie mecze, ale musimy również pamiętać o drugiej stronie medalu. W spotkaniu z Fogo Unią Leszno zrobiliśmy więcej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Niektórym się wydawało, że jak ograliśmy u siebie mistrza, to tak samo będzie z kolejnymi rywalami. Już wtedy jednak mówiłem, że nic nie dzieje się w ten sposób. Ze Stalą Gorzów już tak dobrze nie było, bo piątka seniorów nie pojechała na równym poziomie.

A może po prostu poczuliście się zbyt pewnie? Pamiętam, że był taki moment w tym sezonie, kiedy wszyscy mówili, że Unia na pewno się utrzyma.

Na pewno nie. Pamiętam jak dziś, kiedy zadzwonił do mnie jeden z dziennikarzy i zaczął gratulować utrzymania. Odpowiedziałem, że droga jest daleka i chętnie przyjmę gratulacje, ale po ostatnim spotkaniu, jeśli będą ku temu podstawy. Wiedziałem, że czeka nas trudne zadanie i miałem rację. Rozprężenia jednak nie było. Przyczyn, że jedziemy teraz o życie, jest wiele. W spotkaniu ze Stalą nikt nie pojechał na swoim poziomie i przegraliśmy. Co do wyjazdów, to długo powtarzałem, że brakowało nam wsparcia dla Nickiego Pedersena. W Toruniu wyszło jednak odwrotnie. Drużyna punktowała, ale nasz lider nie przywoził trójek. Taki jest sport.

Na drugiej stronie dalsza część rozmowy z Pawłem Baranem. 

Czy Unia Tarnów utrzyma się w PGE Ekstralidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×