W starciu z Lokomotivem Daugavpils Oliver Berntzon wywalczył sześć punktów. Nie był to najsłabszy wynik w zespole z Gniezna, bo jeszcze gorzej pojechali Mirosław Jabłoński i Kim Nilsson. Mimo to Berntzon nie mógł być zadowolony ze swojej postawy. Po obiecującym początku (3,2), kibice czerwono-czarnych wierzyli, że w kolejnych wyścigach waleczny Skandynaw będzie silnym ogniwem zespołu. Tak się jednak nie stało - w trzech następnych startach zainkasował tylko jedno "oczko".
- Mój występ absolutnie nie był dobry. Chcę przeprosić kibiców i mój klub. Pierwsza połowa meczu była dla mnie lepsza od drugiej. Później tor się szybko zmieniał. Nie udało nam się znaleźć optymalnych ustawień - stwierdził Oliver Berntzon.
Przed wyjazdem na Łotwę przedstawiciele Car Gwarant Start mówili, że nie ciąży na nich żadna presja. Do Daugavpils jednak nikt nie pojechał po porażkę. - Jestem rozczarowany. Na początku szło nam dobrze, mimo że mieliśmy pecha z kilkoma wykluczeniami. Później w szeregach gospodarzy wróciła moc i wygrali zasłużenie - ocenił reprezentant Szwecji.
Podczas piątkowego spotkania liderem czerwono-czarnych ponownie był Jurica Pavlic. Tak naprawdę to tylko on w szeregach gości jechał równo i wywalczył dwucyfrówkę. Pozostali mieli przebłyski. Na niewiele zdały się narady. - Zawsze rozmawiamy i sobie pomagamy. Tym razem po prostu od samego początku trudno było znaleźć odpowiednie przełożenia - podsumował Berntzon.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Fogo Unii Leszno